Mangekyo Sharingan

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział dwudziesty szósty



Nie mogłam zasnąć, a gdy już przystanęłam to od razu budziłam się z powodu snów, gdzie pojawił się oprawca z codzienności. Nie potrafiłam zapomnieć, choć na chwilę, o przykrych sytuacjach, jakie podarował. Gdyby Sasuke został na noc z pewnością nie miałabym żadnych problemów, ale załatwiał swoje sprawy. Nie mogłam go kłopotać, aby został ze mną na noc, skoro pracował. Prawdopodobnie zostanę przed długi czas sama, więc nie powinnam nad tym rozmyślać.
Popatrzyłam na zegarek. Dochodziła trzecia w nocy i nie mogłam zmrużyć oka, gdy dobudziłam się przez brata Sasuke, który bez przerwy jest w mojej głowie. Nie umiem o nim zapomnieć. Gdy zamknę oczy, myślę, że stoi nade mną i zrobi kolejną krzywdę dla swojej uciechy.
„Cała noc do dupy” – pomyślałam, po czym uniosłam się do pozycji siedzącej i popatrzyłam na uchylone drzwi balkonowe. Zarzuciłam kosmyki włosów do tyłu, kiedy zauważyłam na stoliku nocnym popielniczkę napełniona petami. – „Naprawdę, za dużo palisz”.
Również na szafce leżała kartka, którą chwyciła, po czym zapaliła lampkę przy łóżku.
Do zobaczenia  n i e d ł u g o.
Itachi.
Ścisnęłam kartkę z wiadomością i cisnęłam przepełniona popielniczkę w ścianę naprzeciwko, gdy głośno wrzasnęłam. Wściekłość brała nade mną kontrolę, kiedy myślałam, że znów do mnie przyjdzie, aby zabawić się moim kosztem. Miałam dosyć Itachiego przez całe dalsze życie i pragnęłam, aby wszystko zakończył jak najszybciej. 
„Dlaczego nie chcesz skończyć tego raz na zawsze? Szybko wykańczałeś ofiary, a mną się bawisz jak pupilkiem.” – pomyślałam, po czym zakryłam dłońmi  twarz.
Przyciągnęłam do siebie nogi, po czym przytuliłam się do poduszki, kiedy w głowie pojawiały się sceny seksu z potomkiem klanu Uchiha. Nikt mnie nie rozumie, a na pewno już nie Sasuke, który myśli, że jest wszechwiedzący. Robi z siebie kompletnego idiotę! Podejrzewałam, że Itachi zamierza traktować mnie jak kurwę, która daje mu dupy za każdym razem, gdy sypnie pieniędzmi. Tylko ze mną jest inaczej. Bierze, a nic nie dostaje w zamian. Irytujące!
Może zrobić wszystko, ponieważ potrafi kontrolować moje ciało. Może wszystko, gdyby zechciał, a sprzeciwami do niczego nie dojdę. Pogarszam sytuację, w jaką mnie wplatał, a gdy go proszę o zakończenie głupio się uśmiecha.
Schowałam twarz w poduszce, która przesiąknęła zapachem Itachiego, przez to, że częściej nocował w pokoju. Zaczynałam się przyzwyczajać, że co noc prowadzi ze mną zabawę dla dorosłych. Prawdopodobnie niedługo zrobi ze mnie swoja marionetkę pozbawioną uczuć i wtedy dopiero zada ostatni cios, bo nie będę go kręcić.
Nie potrafię rozwiązać wszystkiego według zasad ninja. Teraz pragnę spokoju, którego długo nie utrzymam. Najbardziej boli mnie, że Sasuke nie może mi zaufać w sprawie brata. Doskonale  zna jego przebiegłość. W każdej chwili może się wkraść do czyjegoś domu za pomocą Sharningan.
Nie miałam nad tym rozmyślać, wiec wstałam i ubrałam na siebie ubranie, po czym wyszłam na balkon. Patrzyłam na las, w którym mogłam odetchnąć od codzienności. Dom z każdym minionym dniem mnie przerażał, ponieważ przypominał o mordercy.
Wyskoczyłam, po czym stanęłam na gałęzi drzewa, kiedy poczułam pieczenie na ramieniu i odsunęłam materiał bluzy, patrząc na pieczęć daną przez Tsunade.
„Zapomniałam o tym, przecież mam zakaz używania jakichkolwiek technik” – pomyślałam.
Zacisnęłam dłoń na drzewie, gdy wbiłam resztkami chakry palce, po czym pociągnęłam i w ręku trzymałam kawałek drewna, którego rzuciłam i skoczyłam do gałęzi na drugim drzewie. Zeskoczyłam, po czym odeszłam w głąb ciemnego lasu.
„Straży nie ma, więc pewnie odeszli na festiwal. Komu chce się pilnować gówniary?” – pomyślałam, po czym w oddali zauważyłam dwie osoby. Schowałam się za drzewem, gdy zbliżali się do mnie, mogłam zauważyć członków oddziału specjalnego.
- Wkurzające – spojrzałam na mężczyznę, który klepał drugiego po ramieniu, aby prawdopodobnie nie załamywał się sytuacją w jakiej się znaleźli. Oparłam czoło o korę i patrzyłam w parę ninja, która zmierzała w stronę mojego domu. Wkurzałam się, że Tsunade zaostrzyła straże pod nieobecność rodziców.
- Wyluzuj. Szopka niedługo się skończy, jeszcze chwilę i będzie po wszystkim. Sam jestem tym zdenerwowany. Nie jestem niańką dla dziecka.
- Jesteśmy jej ochroniarzami i tylko co robimy to patrzymy czy gdziekolwiek wychodzi, ale jeśli się dowie ile przed nią ukrywamy będzie zdenerwowana.
- Naszym obowiązkiem jest, aby nic nie wiedziała. Pójdzie gładko, zobaczysz.
Wyjrzałam za drzewa, kiedy pchnęłam gałąź, którą złamałam i schowałam się, aby nie wiedzieli, że podsłuchuje dwóch członków oddziału.
- Widziałeś? – powiedział jeden z nich.
- Jesteś przewrażliwiony – westchnął, kiedy uderzył go po przyjacielsku w bark, po czym ruszył przed siebie. – Tam nikogo nie ma, a gdyby był wiedzielibyśmy o tym. Musimy już iść do domu Sakury, bo jeszcze nam ucieknie, gdy olaliśmy patrol.
- Masz rację. Gdyby Sasuke się o tym dowiedział, że nie sprawiamy wrażenia nią zainteresowaną, miałaby podejrzenia.
- Aktualnie prowadzi bardzo interesującą „rozmowę” z bratem.
„Sasuke złapał Itachiego? Nie wierzę w to. Chyba, że miał w tym cel” – pomyślałam.
- Słyszałem, że się rozstali z powodu Sakury, bo wciskała mu kit. W końcu Itachiego nie ma na wolności. – zaśmieli się oby dwoje, gdy spojrzałam na mężczyzn. Zawiał wiatr, który pobawił się końcówkami włosów, przyklejając się do mokrej twarzy. – Naprawdę popadła w paranoję. W końcu Itachi znajduje się w więzieniu, w podziemiach.
Zniknęli na skraju lasu, kiedy wyłoniłam się za drzewa i zacisnęłam dłonie ze złości. Wszyscy mnie oszukują, z powodu Itachiego. Mają zamiar schwytać mordercę i niby są tego w stu procentach pewni, że go złapali. Czyli mam przypuszczać, że jestem gwałcona przez klona? To byłoby głupota, jaką Itachi mógłby wymyśleć.
„Niech ktoś mi powie co tu się do cholery dzieje?” – odeszłam w głąb lasu, aby nie widzieć przez określony czas domu.
Co do schwytania Itachiego jestem przekonana, że tego nie zrobili. Na pewno nie mają jego, jedynie klona, który podszywa się pod mordercę. W końcu nie spotkałabym go na wzgórzu i łazience. Dlatego jestem pewna, że Itachi ma zamiar zrobić do mnie czystą drogę, aby nie mieć problemów z Sasuke. Przynajmniej na ten czas.
Doszłam do pobliskiego jeziora, kiedy zobaczyłam Itachiego. Odsunęłam się parę kroków, gdy zauważył mnie i nasze oczy się spotkały. Poczułam dreszcz na plecach, kiedy oparłam się o drzewo, abym nie musiała na niego patrzeć. Przymknęłam oczy, aby nie myśleć o oprawcy, który stał teraz za mną z dorosłą kobietą. Zarzuciłam włosy do tyłu, kiedy na policzku poczułam zimną krople, po czym deszcz dudnił o ziemię z dźwiękiem rozbijających kropel.
„Wiedziałam, że Itachi coś knuje, skoro podstawił klona” – pomyślałam i zacisnęłam dłonie ze strachu, która mną miotał w tej chwili. Nie wiedziałam co mam robić. Zostać czy uciekać z miejsca przyłapania dwójki shinobi. Ukucnęłam przy drzewie i jak skończona idiotka nasłuchiwałam rozmowy. Ciekawość jest silniejsza.
- Nie przypominam sobie, abym prosił o twoją wizytę – powiedział chłodno, kiedy zacisnęłam dłonie w pięść.  Gdy tylko słyszałam mordercę, to ciało zachowywało się dziwnie. Zastygłam niczym rzeźba.
- Chciałam cię zobaczyć.
- To masz pecha. Nie zamierzam oglądać twojej gęby – usłyszałam szelest metalu, kiedy wyjrzałam za drzewa. Mierzył w kobietę ostrzem, które przystawił do szyi. Posłał jej zadziorny uśmiech, gdy szarpnął mieczem, raniąc dekolt szatynki.
- Dlaczego jesteś taki zimny?
- Nie sięgasz mi nawet do pięt, a masz czelność się ze mną spoufalać. Nie prześpię się z tobą, ponieważ mam dobrą zabawę z inną kobietą, która we wszystkim cię przewyższa.  
- Zawsze mnie odrzucałeś, choć mogłabym ci wszystko dać. Nie wywyższaj tej kobiety, bo nie jest lepsza ode mnie.
- Może kiedyś ja spotkasz, choć wątpię. Jak się znudzę to przyjdę do ciebie. A teraz się wynoś, nie chcę tracić dłużej czasu. Chcę zostać sam.
- Naprawdę wolisz tą rzecz ode mnie? – zapytała, gdy wyjrzałam za drzewa, kiedy przytulała się  do mordercy, jakby nigdy nic się nie stało. Jej oczy wyrażały zadowolenie, kiedy zbliżała się do jego ust. Czułam niepokój i ścisk w żołądku. Coś we mnie mówiło, że nie powinni tego zrobić.
„Nie chcę na to patrzeć” – pomyślałam, po czym zakryłam twarz dłońmi. Zaczynałam się martwić, że on naprawdę zechce kobietę wyglądającą jak gwiazda telewizji porno. To wszystko jest nie do przyjęcia, że przez całe dnie myślę tylko o mordercy.
- Tak, wolę rzecz niż ciebie – popchnął kobietę, która upadła naprzeciwko niego i patrzyła ze złością na bruneta. – Mam z nią zabawę, więc nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!
Wstała, po czym otrzepała pupę z piasku. Podeszła do niego i patrzyła w ciemne oczy, kiedy dotknęła odsłoniętego torsu. Zacisnęłam dłoń na drzewie, gdy na wszystko patrzyłam z uwagą. To wszystko co widziałam nie było do przyjęcia. Musiał mieć wiele wielbicielek, skoro jedna do niego przyszła w odwiedziny.
- Co zrobisz jak ona zniknie?
- Masz zamiar odnaleźć i zabić? – nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy uchwycił gardło dziewczyny, po czym ścisnął. Podduszał kobietę, która próbowała uwolnić się z uścisku. Ciemne oczy nie wyrażały uczuć, były puste. W karych oczach zauważyłam chęć zabicia. Nie zamierzał się cofnąć przed uduszeniem owej kobiety. – Nigdy nie ruszaj czegoś co należy do mnie, a w szczególności ofiary, z którą chcę się długo pobawić.
Z kabury wyciągnął miecz, kiedy chciałam zareagować, ale jego dłoń została zatrzymana przez szatynkę podobną do starszej kobiety.
- Shiro – spojrzał na nią, która spuściła głowę w bok i zacisnęła dłoń przestraszona na jego nadgarstku. – Znowu bronisz swojej siostry.
- Przepraszam. Wiem, że na to nie zasłużyła. Odprowadzę ją do domu, ale proszę puść ją – spojrzałam na kobietę, która straciła przytomność, ale brunet nie puszczał siostry Shiro. Patrzyłam na scenę jak zaklęta, gdy jego oczy zwróciły się do młodszej dziewczyny. – przypilnuję, aby więcej razy nie weszła ci w drogę.
Puścił kobietę, która padła na ziemię. Ciemno włosa podbiegła i sprawdzała czy żyję. Schowałam się ponownie za drzewo, kiedy czułam się nieswojo, bo w każdej chwili mógł sprawdzić czy jeszcze podsłuchuję rozmowę.
Chciałam odejść, ale nie miałam siły z powodu strachu, który nade mną panował. Tchórz ze mnie skoro nie umiem niepostrzeżenie ulotnić się z miejsca zdarzenia. Ponownie zakryłam dłońmi twarz.
- Jeszcze raz za nią przepraszam. Jestem pewna, że będzie pod ścisła kontrolą.
- Następnym razem wiesz jak to się skończy.
- O-oczywiście. Nie darujesz jej następnego spotkania.
- Dobrze, że masz tego świadomość.
Podejrzewałam, że Shiro bała się Itachiego, bo miała z nim lepsze kontakty i doskonale wiedziała jakimi upodobaniami się kieruje. Musiała unikać go jak ognia skoro od razu chroniła siostrę, bez względu co jej się stanie.
Popatrzyłam po miedzy palcami na ciemne wnętrze lasu, kiedy naprzeciwko mnie zobaczyłam Itachiego. Ukucnął naprzeciwko mnie, kiedy przestraszona oparłam się o drzewo, aby być jak najdalej mordercy. To nie było możliwe, ponieważ nie miałam drogi ucieczki.
- Dowiedziałaś się czegoś ciekawego? – oparł brodę o dłoń i wpatrywał się we mnie intensywnie.
- N-nie.
- Szkoda. – Chłodne oczy nie oderwały się ode mnie, kiedy wyciągnął do mnie rękę, po czym dotknął policzka z bliznami, które dotknął. W oczach zauważyłam chęć posiadania, kiedy przybliżył się do mnie – Sasuke będzie zły, że nie siedzisz w domu. Czyż nie powinnaś go się słuchać?
- Nie jest pępkiem świata, abym miała robić co zechce. To też tyczy się ciebie.  
- Nie. Mnie się nic nie tyczy. Robię co mi się podoba. W końcu nie mógłbym cie nikomu oddać, dopóki mnie nie znudzisz, ale wtedy będziesz umierała w męczarniach – zacisnęłam zęby w złości, kiedy palcem przetarł wargi.
- Mało istotne.
- Och… Miło widzieć, że nie obchodzi cię śmierć. Nie mam co się dziwić. Jedynie kto ci wierzy we wszystko jestem ja, a twoi bliscy mają cię za wariatkę.
- Nie jestem wariatką!!! – wrzasnęłam na niego, gdy uderzyłam rękę Itachiego, który uchwycił moją, po czym przyciągnął do siebie. Wpadłam w silne ramiona, klęcząc między udami. Nie umiałam się sprzeciwić, kiedy zapach mordercy dawał uczucie strachu, ale on jedyny rozumiał co czułam.
- Oni myślą inaczej.
- Przez ciebie.
- Nie bronię się. Tak, to wszystko moja wina. Sypiam z tobą, więc normalne, że zostaje tobie w psychice. Tylko, że to nie jest przykre bardziej od nie wiary przyjaciół – uchwycił policzki i uniósł, abym na niego spojrzała. Po policzkach spłynęły łzy, kiedy ciemne oczy wpatrywały się na mnie wyczekująco.
- Gwałcisz. Nie robię nic z własnej woli.
- To zacznij. Przestań się powstrzymywać, bo dobrze wiesz, że cię podniecam. Nawet jeśli mam na swoim koncie masę zbrodni – palcem dotknął obojczyka i zjechał do dekoltu, po miedzy piersiami.
- Nie! – odsunęłam się od niego, po czym wstałam, poprawiając bluzkę. Brunet wstał  i nie zamierzał mnie puścić. Podszedł do mnie, gdy próbowałam uciec, ale przytrzymał mnie przy drzewie. Nachylił się nade mną i drażnił szyję. Ciepłym językiem podrażnił płatek ucha, kiedy zamknęłam oczy.
- To nie jest najlepsze miejsce. Może przyjdę w nocy. Mam trochę spraw do załatwienia. Pomożesz?
- Nie – odwróciłam głowę w bok, kiedy puścił mnie i odchodził. Zdziwiłam się, że tak szybko zrezygnował. Obserwowałam go bardzo uważnie, kiedy nie chciałam, aby odchodził, ponieważ miałam jeszcze pytania dotyczące złapania. – To klon, prawda?! – zatrzymał się, po czym popatrzył na mnie przez ramię.
- Dobrze wiedzieć, że się o tym dowiedziałaś. Niezwykłe, że o tym ci powiedział – uchwyciłam się za ramię i ścisnęłam. – Myślisz, że klonowi dałbym się zabawiać tobą? – popatrzyłam na niego, kiedy zniknął w ciemnościach lasu, machając na odchodne.  Przekonał mnie, że chce odwrócić uwagę Sasuke ode mnie, aby mieć dostęp. Nic innego. Prawdopodobnie nie miał zamiaru użerać się z Sasuke, który przyczepił się do mnie, aby ratować, ale chyba musiał mieć w tym swój interes. Jak zniszczenie brata za moją pomocą.


Stałam w pokoju, kiedy naprzeciwko mnie opierał się o ścianę Sasuke.
- Gdzie byłaś? – zwrócił się do mnie mężczyzna, który nie powinien ze mną się widywać z powodu ostatniej kłótni. – Czy nie powiedziałem, że masz siedzieć w domu i nie wychodzić bez pozwolenia?
- Za kogo mnie masz? – zacisnęłam dłonie w pięść. Nie miałam zamiaru dać sobą dyrygować, przez drugiego z klanu Uchiha. Jeden bierze co tylko się podoba, drugiemu już na to nie pozwolę. Itachi to wyjątek, ponieważ nie mam z nim siły walczyć. Na słowa i przechodzić do rękoczynu. – Nie jestem twoim więźniem, abyś mówił co mam robić.
- Debile opuścili warte, a mieli pilnować i meldować dokąd wychodzisz.
- Jeśli to wszystko, to wyjdź. Nie potrzebuję towarzystwa.
- Więc… gdzie byłaś? – ignorował mnie. Liczyło się jego zdanie i to co ma do powiedzenia. Nie chciałam dłużej być w towarzystwie Sasuke, który prawdopodobnie jest podobny do Itachiego. Jego zdanie się liczy i musi być tak jak on zechce.
- Nie mogłam spać.
- Dlatego poszłaś się przejść, choć wiedziałaś, że możesz być w niebezpieczeństwie?
- Tak. Miałam na to ochotę, więc nie patrzyłam czy ludzie mnie zaatakują. Masz jeszcze pytania? Jak nie to idź. Chcę zostać sama.
- Zajmę ci trochę czasu – uchwycił mnie za ramie i wziął na ręce. Nie wiedziałam o co chodzi, ale wyskoczył ze mną na ogródek, po czym postawił  na ziemię. – Pokaże ci   c o ś  co ma wspólnego z moim bratem.
Pociągnął mnie, po czym bez jakiegokolwiek wyjaśnienia odeszliśmy w miejsce, które wyznaczył Sasuke. Naprawdę nie miałam pojęcia co wszyscy planują zrobić z Itachim, ale jedynie co mogło go czekać to nagła i szybka śmierć. Na ulicach nikogo nie było późną porą, jedynie słyszałam szum wiatru, kiedy rozpadało się na dobre.
Spojrzałam na plecy bruneta, który bez wahania szedł przed siebie i nie patrzył na to, jak szybko idzie. Nie mogłam dorównać mu kroku, a nie miałam zamiaru za nim biegać przez całą drogę.
Stanęliśmy przy wejściu do podziemnego więzienia, gdzie prawdopodobnie przebywał drugi Itachi. Przypuszczałam, że jak tylko się spotkamy moje życie nabierze większego rozmachu, ponieważ zacznie udawać wariatkę. Widziałam prawdziwego Uchiha, a ten jest zwykłą podróbką.
Nie dałam uchwycić swojej dłoni Sasuke, który wywrócił zirytowany oczami. Odeszłam za nim, kiedy z daleka widziałam nikłe światło, gdzie prawdopodobnie przebywał starszy potomek najgroźniejszego klanu. Zacisnęłam dłoń, kiedy przytrzymywałam się śliskiej skały, aby nie poślizgnąć się na schodach. To miejsce jest przystosowane dla najgroźniejszych złoczyńców i tak łatwo nie da się z niego uciec. Dlatego przyprowadzili tu Itachiego.
Sasuke ustąpił mi miejsca, abym weszła pierwsza do pomieszczenia.
- Skoro jesteś uparta, to jak mi wytłumaczysz co zobaczysz?
Weszłam do pomieszczenia, gdy za kratkami, na podłodze siedział brunet ze spuszczoną głową. Plunął krwią, po czym uchylił głowę w bok i oparł o skały. Patrzyłam na twarz, która została poobijana, a pod prawym okiem znajdował się siniak z podpuchniętym okiem.
Wiedziałam, że ten Itachi nie jest prawdziwy, ale wytrzymał tortury, więc prawdziwy musi być silniejszy niż sobie zdawałam z tego sprawę.
- Słodki zapach, Sakura – oparł brodę o dłoń, po czym spojrzał na mnie – Nowy perfum? – Sasuke odszedł ode mnie do strażników, kiedy rozmawiał z nimi po cichu. Nie słuchałam konwersacji, jedynie wpatrywałam się w kare oczy bruneta, po czym ukucnęłam  blisko kraty. Zdawałam sobie sprawę, że jest to niebezpieczne, ale musiałam wiedzieć który z dwóch Itachich jest prawdziwy.
„Tacy sami. Nie ma między nimi różnicy” – pomyślałam. Itachi uniósł spojrzenie nade mną, patrząc na shinobi, którzy musieli omawiać ważne sprawy dotyczące bruneta.
Nie wiedziałam czy mogę z nim o czymkolwiek rozmawiać, aby nie dowiedział się Sasuke, który z pewnością wyczekiwał aż cokolwiek powiem na temat jego złapania.
- Patrzysz na mnie w taki sposób, jakbyś oczekiwała odpowiedzi, ale ty już ją znasz – uklęknął, po czym uchwycił kratę i patrzeliśmy w swoje oczy, jak zaklęci.
- Nie wiem co próbujesz przez to zyskać, ale naprawdę uważasz, że się uda? – uśmiechnął się, kiedy uchwycił moją rękę i przyciągnął mnie bliżej celi. Czułam oddech bruneta na ustach, gdy splatał nasze dłonie.
- Ujdzie wszystko płazem.
- Nie byłabym tego taka pewna.
- Powinnaś się przekonać. Na to nadejdzie czas, gdy z tobą poszaleje.
- To już nie ma znaczenia. Robisz co chcesz, bez względu czy tego nie chce. W końcu moje sprzeciwy są dla ciebie ukojeniem.
- Masz rację, ale mam zamiar cię mieć tylko dla siebie do czasu, gdy umrzesz.  
- Nie potrafię cię zrozumieć. Jesteś dla mnie zagadką.
- Najwyraźniej – musnął ustami przegub, po czym zaciągnął się, wdychając mój zapach. Próbowałam uwolnić rękę, ale ścisnął dłoń, abym się nie wyrywała. Nie wydałam z siebie dźwięku, ponieważ nie chciałam robić z siebie ofiarę. – Dziś w nocy, posiądę cię.
- Nie dotykaj jej brudnymi łapami.
Przy szyi Itachiego przystawione zostało ostrze miecza, gdy brunet uśmiechnął się lekceważąco. Nie obchodziło go co takiego może się zdarzyć z nim, jak Sasuke się zdenerwuje. Widocznie żył swoim tempem i miał zamiar ziścić swój plan w życie.
- A ty? Czemu nie zareagowałaś?!
„Prawdopodobnie dlatego, że jestem do dotyku Itachiego przyzwyczajona i do krzywd jakie robi” – pomyślałam, po czym wstałam z zamiarem odejścia od braci.
- Dlaczego nie mam jej dotykać? – Sasuke spojrzał na mówcę, kiedy stałam do nich tyłem. – W końcu jestem pierwszym i będę ostatnim mężczyzną w jej życiu.
Zwróciłam uwagę na Sasuke, który bez wahania wyciągnął miecz i chciał go zranić, lecz morderca uchwycił ostrze w dłonie. Zauważyłam uśmiech Sasuke, kiedy chciał pociągnąć, ale zrobił to Itachi i Sasuke uderzył całym ciężarem ciała o kraty. Miecz z łoskotem wpadł do celi, gdy podbiegłam do przyjaciela i uchwyciłam, aby pomóc wstać.
Itachi wbił miecz w ramię Sasuke, który zawył głośno. Wiedziałam, kiedy to się stało. Sasuke stał i patrzył na niego, kiedy obróciłam się do strażników, ale leżeli nieprzytomni. Popatrzyłam na Itachiego. W jego oczach błyskał Sharingan.  
- Wtrącasz się w nie swoje sprawy szczeniaku!
Wbił mocniej miecz, którym zaczął obracać. Nie mogłam dłużej na to patrzeć co robi Itachi. Podbiegłam do celi i uchwyciłam dłoń, w której trzymał miecz.
- Przestań.
- Nie mam pojęcia czemu go bronisz. Wykorzystuje cię, nie ufa, a na dodatek porzuci, gdy wszystko się skończy. Nie jesteś mu do niczego potrzebna, prawda braciszku?  - Sasuke popatrzył na brata, kiedy Itachi popchnął miecz co spowodowało upadek młodszego z braci.
- Nie słuchaj go Sakura. On lubi manipulować ludźmi.
- Sasuke, przecież to prawda – powiedział Itachi, po czym usiadł przy ścianie – Jesteś z nią tylko i wyłącznie dlatego, że jestem blisko niej. Kiedy jesteś przy niej masz pewność, że się zjawię i w końcu zareagujesz.
Popatrzyłam na Sasuke, który zacisnął zęby ze złości. Teraz dokładnie wiedziałam, że chodziło tylko o brata, nie o mnie. Zawsze go kochałam, ale powinnam przestać o nim myśleć i znaleźć odpowiedniego mężczyznę, aby założyć rodzinę i żyć własnym tempem.
- Powinieneś iść do szpitala – patrzyłam na Sasuke.
- Możesz to wyleczyć – zaśmiałam się nerwowo, kiedy uchwyciłam się za przed ramię, gdzie widniała pieczęć chakry. – Chyba zapomniałeś, że nie mam prawa używać medycznego jutsu. 
- Tak, zapomniałem – prychnął rozłoszczony.
- To nie zapominaj. W końcu sami mi na to nie pozwoliliście.
Przeszłam obok niego, i stanęłam przy wejściu, patrząc na Itachiego, który obserwował mnie uważnie. Każdy gest, ruch. Znał wszystko co robiłam i w jakim tempie żyłam w wiosce.
- Dokąd idziesz? – zapytał Sasuke.
- Do domu – odwróciłam się tyłem do mężczyzn – Niedługo straż się obudzi, a ty idź do szpitala, aby nie wdała się infekcja.
- Gdyby nie to odprowadziłbym cię do domu.
- Wolę iść sama, przecież i tak nikt mnie nie złapie. 
- Dobrze. Tylko uważaj w drodze powrotnej, jest naprawdę późno.
Nic nie odpowiedziałam, tylko odeszłam. Za sobą słyszałam śmiech Itachiego, ale nie słuchałam dalszej rozmowy z Sasuke. To co widziałam dawało mi do zrozumienia, że ludzie, którzy wiedzieli o uwięzieniu mordercy nie wierzyli we mnie, że może do mnie przechodzić.
„Itachi, zrobiłeś tak, aby mieć wole pole do popisu. Nikt ci nie będzie przeszkadzał” – pomyślałam, po czym wyszłam na śwież powietrze.
Uniosłam głowę i patrzyłam na rozgwieżdżone niebo, które zostało kolejny raz przykryte granatowymi chmurami.
„Zapowiada się na deszcz. Kolejny raz” – myślałam i ruszyłam w stronę domu, gdzie prawdopodobnie nie odpocznę od dzisiejszych wrażeń.
Teraz zdałam sobie sprawę, że nikomu z przyjaciół nie mogę mówić, o nagłych wizytach przestępcy, ponieważ zaczną mieć mnie za psychicznie chorą. Sama muszę się z tym uporać i znosić co ze mną robi dla swojej zachciewajki, gdy nie mam liczyć na pomoc od innych osób.
„Nie rozumiem co oczekuje ode mnie Itachi” – pomyślałam, po czym pobiegłam w stronę domu, aby odpocząć od dzisiejszego dnia. 

~Kimi-san~

Wybaczcie moi mili za ponad rok nieobecności na blogu. Postaram się - ale nie obiecuje - aby rozdziały pojawiały się raz na dwa tygodnie. mam napisane, ale muszę troszkę popoprawiać. Gdy tylko to zrobię, od razu będę wstawiać, aby wam wszytko wynagrodzić. teraz zabiorę się za 27 rozdział, aby jak najszybciej go wstawić :)
A gdyby ktoś był ciekawy na innym blogu pojawił się także nowy rozdział : SZKOŁA/MUZYKA ITASAKU

1 komentarz:

  1. Szczerze powiedziawszy martwiłam się że zostawiłaś bloga, ale ciesze się że jednak nie. Notka jak zawsze bez zarzutu. Oby tak dalej. Weny i jeszcze raz weny bo to co piszesz jest zeje*iste

    OdpowiedzUsuń