Mangekyo Sharingan

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział dwudziesty piąty



Próbowałam się ruszyć z miejsca, ale moje ciało nadal przeszywały okropne oczy bruneta. Nie umiałam sobie poradzić z jego pogardą i władzą nad ludźmi, których gnębi. Satysfakcja wypisana na jego twarzy była jednoznaczna. Pragnie widzieć strach, ból i więcej cierpienia jakie mi sprawia. Dokładnie wiedział jak zareaguje, gdy da wzmiankę na temat blizny, którą sam zrobił.
- Obyś spłonął w piekle – przytrzymałam się drzewa, po czym wstałam. Szłam wolno noga za nogą. Musiałam w końcu dobrzeć w jakiś sposób do domu, aby go więcej nie spotkać. Nie teraz. Przez nasza rozmowę nie czuję się najlepiej, a na dodatek nie mam ochoty oglądać pogardy ludzi do mojej osoby.
Oparłam się o jedno drzewo, po czym spojrzałam na przechodnich. Uśmiechali się jakby nigdy nic. Nie zdawali sobie sprawy jakie może zdarzyć się niebezpieczeństwo. Między nimi jest morderca, o którym nie maja pojęcia. Dlatego, że to ja jestem potworem, którego nienawidzą.
„Sasuke, do cholery, gdzie jesteś?”, uniosłam głowę.
Przechyliłam głowę w bok i spojrzałam na księżyc.
- I tak mi nie uwierzysz – westchnęłam. Pewnym krokiem z spuszczoną głową odeszłam przed siebie, aby zapomnieć o słowach bruneta w nadziei, że nie zrobi nic złego bliskim. Chociaż, ten typ mężczyzny jest nieprzewidywalny w każdej opcji. Co powinnam zrobić? Jak zareagować? Może zaatakować każdego, nawet w czasie festiwalu. Przez trzy dni ochrona opuści gardę, więc mógłby mieć do mnie pełen dostęp. Chociaż musi mieć lepsze zajęcie.
- Sakura – uniosłam głowę, kiedy przede mną stał krótkowłosy brunet i patrzył na mnie z pogodnym uśmiechem. – Szukałem cię. Twoja mama powiedziała, że gdzieś tutaj się kręcisz. Dobrze, że wyszłaś do ludzi. Tego ci trzeba – uchwycił za ramiona i bacznie się przyglądał. – Wszystko w porządku? Znowu myślisz o Itachim? Nie martw się nim, teraz powinniśmy się bawić. Na co masz ochotę?
- Na sen.
- Bardzo śmieszne – udał obrażonego – Nie ociągajmy się, tylko bawmy. Jesteśmy na festiwalu. Będę z tobą do samego końca.
- Dobrze.
„Do samego końca? Masz na myśli trzy dni i trzy noce? Czy tylko dzisiejszą noc?”, pomyślałam, kiedy Sasuke kupował nam jedna z przekąsek. Zacisnęłam dłonie na materiale kimona. Byłam bezradna we wszystkim, a mój narzeczony w niczym nie będzie umiał pomóc. Nie wierzy, że Itachi jest w wiosce, więc w żaden sposób ocalić mnie nie będzie umiał.
Księżyc wyszedł za ciemnej chmury, i cień który padał znad dachu był zbyt wyraźny. Musiałam wszystko ignorować. W końcu wiedziałam kim jest osobnik, który obserwuje każdy mój krok.
- Proszę – uchwyciłam ciepłe danie, po czym ugryzłam. – Sakura, niepokoje się o ciebie. Zachowujesz się tak jakbyś za chwilę miała zginać. Mówiłem ci, że nic ci nie grozi. Wioska jest pilnowana i nie ma szans, aby mój brat…
- Tak, wiem – weszłam mu w zdanie, aby nie kończył. Nie przecenia swojego braciszka. Dawno dostał się do wioski i zamieniliśmy zdania, które nie powinny paść. Dlatego muszę, chociaż spróbować go unikać. – Powiedz mi, gdzie byłeś przez cały dzień?
- U Hokage. Wiesz chodziło o pewną sprawę, ale nie mogę nic zdradzać – spojrzałam na niego. Nie wydawał się być sobą.
„Kłamca! Gdzie się włóczyłeś? To miało coś wspólnego z Itachim.”, pomyślałam.
Uchwycił mnie za dłoń, po czym splatał z moją. Czułam się normalnie, serce nie przyspieszyło. Czuje się teraz tak jakbym wykorzystywała Sasuke. Powinnam w końcu przestać myśleć o mordercy, a mieć w głowie narzeczonego. On powinien być moim problemem, a nie jego brat. Wszystko jest za bardzo zagmatwane. Nie ułożę nic w jedna całość. Jedno jest pewne, nie zaznam spokoju, jeszcze nie teraz.
Poczułam dreszcz strachu, lecz nawet na chwilę się nie obróciłam.
- Sakura, chodźmy tam – wskazał most nad, którym zazwyczaj bywaliśmy we trójkę. Szlam za nim posłusznie. Nie miałam siły, aby mówić mu o swoim zmęczeniu. Wszystko dzieje się tak jak nie chcę, więc dla mnie to bez różnicy co może jeszcze się wydarzyć. I tak skończę niczym worek treningowy.
Sasuke objął mnie od tyłu i patrzeliśmy na siebie w tafli rzeki. Jedynie co siedziało mi w głowie, że narzeczony może nie być sobą. Choć wolę udawać, że wszystko ze mną dobrze, niż ponownie słyszeć słowa jego niedowierzania. Uśmiechnęłam się serdecznie, kiedy przytulił się do mnie, po czym przymknął oczy.
- Ślicznie pachniesz – stwierdził. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie. Pierwszy raz powiedział mi komplement co mnie lekko zdziwiło. Otworzył oczy. – Przepraszam, że cię nie rozumiałem, kiedy chciałaś się ze mną kochać.
- Dlaczego teraz mówisz o tamtych zdarzeniach? Stało się coś?
- Nie, ale wiem, że chciałaś o nim zapomnieć.
- To już nie ma większego znaczenia. Nawet jakbyśmy wtedy się przespali mu by nie zrobiło to większej różnicy. Wziąłby mnie siłą. Tak było za każdym razem.
„Oprócz tego jednego, który utkwił w pamięci”, pomyślałam i odwróciłam się do Sasuke przodem.
- Dlatego nie chcę o tym myśleć – uniosłam się na palcach i musnęłam miękkie wargi bruneta. Jego dłoń poczułam na policzku, kiedy zjechał opuszkami do obojczyka. Miałam wrażenie, że jego czyny są gestami brata. Bałam się kolejnych konsekwencji z naszych przyjemności. Uchwycił mnie w tali.
- Wcale nie powinnaś o nim myśleć, Sakura. Itachi jest osoba, która tego chce. Jeśli o nim będziesz myśleć nigdy od ciebie nie odejdzie. Dlatego powinnaś myśleć o innych rzeczach.
Westchnęłam i spuściłam głowę. Opuszkami palców uchwycił podbródek i uniósł delikatnie.
- Ty tego nie rozumiesz – stwierdziłam – Twój brat zrobił coś co na zawsze zostanie w mojej pamięci. Dla ciebie jest to nie do zrozumienia jak może czuć się kobieta po czymś takim. Może odzyskałam coś, co należało do waszej rodziny, ale nie prosiłam o to. Nie miałam ochoty o posiadanie tych zdolności. Nie chce ich.
- One nie są takie straszne jak się wydaje.
- Nie chodzi o to. Żyło mi się dobrze, dopóki nie spotkałam twojego brata. A teraz, to co się dzieje, jest zwykłym początkiem. Na końcu jest śmierć. Dobrze o tym wiesz – odeszłam od niego. Spojrzałam na taflę rzeki, po czym westchnęłam. Naprawdę wiem co mnie czeka z rąk Itachiego, ale próbuję sobie wmówić, że ucieknę przed konsekwencjami.
- Nie pozwolę, aby cię więcej razy skrzywdził.
Spojrzałam na niego przez ramię, po czym uśmiechnęłam się smutno.
- Żyjesz iluzją, Sasuke. Mnie już nie da się uratować.
- Przestań gadać głupoty. On nie dyryguje twoim życiem. Możemy jeszcze wiele zmienić. To tylko kwestia czasu, kiedy go złapiemy i skierujemy go do więzienia dla morderców.
- Kwestia czasu – uniosłam głowę – Już to dzisiaj słyszałam. Dajcie sobie spokój, bo sam nie uwierzysz w moje słowa, jak ci powiem, że rozmawiałam dzisiaj z twoim bratem.
- Nie gadaj bzdur.
- Widzisz. Nie uwierzyłeś. Ja wiem, że on jest w wiosce, ty się upierasz. Nie przedostanie się, tak? Skoro tak sądzisz, to jestem w wielkim błędzie. Najlepiej będzie jak przez jakichś czas się nie spotkamy. Skoro mi nie ufasz, to lepiej jak odpoczniemy przez krótki czas – odchodziłam, ale chwycił mnie za ramię.
- Chcesz zerwać?
- Nie, chce po prostu przez parę dni odpocząć. Masz na pewno jakieś zajęcie. Więc dajmy sobie chwilę spokoju. Tak dla nas będzie lepiej. W końcu i tak Itachiego nie ma w wiosce, więc nikt mi nie zaszkodzi – powiedziałam cynicznie i odeszłam.
Uniosłam głowę, i na dachu jednego z domów zobaczyłam znienawidzona postać, a jego uśmiech mówił wszystko za siebie. Chciał, aby doszło, że przyjdzie czas naszego konfliktu. Odeszłam przed siebie, aby nie mieć nic wspólnego z mężczyzną, który sprowadził na życie klęskę nieszczęść.



Weszłam do domu z cichym łoskotem, po czym  rzuciłam niedbale buty w korytarzu.
- Sakura. – Mama wyszła z kuchni i lustrowała mnie od góry do dołu. Krytyczne spojrzenie własnej matki zazwyczaj boli, ale teraz wszystko było mi obojętne. Jestem poniewierana przez wszystkich i jest mi bez różnicy co stanie się w nocy czy nawet jutro. – Sasukę cię szuka.
- Spotkaliśmy się. A teraz przepraszam, idę do siebie.
- Do siebie? Jest jeszcze tyle czasu, idź.. – spojrzałam przez ramię z nienawiścią. Nie miałam siły, aby cokolwiek jej tłumaczyć. Nie zrozumie z czym się borykam. Jak bardzo zostałam skrzywdzona. Ona i reszta mieszkańców traktować będą mnie w taki sam sposób.
- Chce odpocząć.
- Dobrze, jak chcesz – odpowiedziała, lecz odeszła za mną do pierwszego schodka, kiedy odchodziłam do sypialni. Dzisiejszy dzień zaliczam do ciężkich, a najbardziej spotkanie z Itachim, które nie powinno mieć miejsca. – Ach! Sakura, tata kupił ci nowe lustro w pokoju.
Zatrzymałam się, gdy ręce zaczęły się trząść.
- D-Dobrze – głos zadrżał z przerażenia przed swoim widokiem. Maskować prawdziwe uczucia, aby wszyscy wokół myśleli, że jestem szczęśliwa z tego jak żyję. Ludzie widzą jedynie to co chcą, czyli między innymi kochankę Itachiego. Nigdy nie zmienią o mnie zdania.
Uchwyciłam klamkę, lecz zobaczyłam nikłe światło dochodzące z pokoju. Bez obaw weszłam do pomieszczenia, ale nikogo nie zostałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym zamknęłam na klucz, aby nikt do mnie nie wszedł.
Przeszłam parę kroków i przystanęłam. Spojrzałam w lustro.
„Za każdym razem, kiedy spojrzysz w lustro, każda blizna uświadamia cię o przynależności do mnie. A najbardziej ta na twoich plecach. Nie uciekniesz od tego, maleńka”, pomyślałam jego słowa, gdy uświadamiał mnie o przynależności.
Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam śliską czarną piżamkę. Ona nie należała do mnie, ale może kiedyś kupiłam ją nieświadomie. Wszystko mi i tak jedno, nikt się nie dostanie do środka. Jestem tego pewna, muszę chociaż udawać.
Nalewałam do wanny wody z olejkiem waniliowym.
Zdjęłam z siebie zbędne kimono. Spojrzałam przez ramię na plecy, po czym przymknęłam powieki i upadłam na kolana. Dłoń przyłożyłam do ust, próbując powstrzymać łkanie, ale to było silniejsze. Dokładnie wiedziałam, że ten mężczyzna nie da mi spokoju, a na dodatek Sasuke nigdy mnie nie zaakceptuje przez bliznę na plecach. Jeśli chodzi o sprawy łóżkowe z narzeczonym, to wątpię, aby cokolwiek zrobił. Proponowałam wiele razy, ale on okazał się debilem. Chciałam, abyśmy to zrobili ze względu na Itachiego. Mogłabym wtedy w jakiś sposób zapomnieć, ale teraz już jest za późno. Jedynie co mogę zrobić, to przyjąć do świadomości, że jednego dnia stracę całe swoje życie, które jest w jego posiadaniu.
Przytrzymałam się wanny i wstałam, ale nogi przez cały czas odmawiały posłuszeństwa. Czułam, że starszy potomek klanu Uchiha szykuje jeszcze wiele, aby zniszczyć mój upór. Jeśli zdołam mu się przeciwstawiać do samego końca będzie to jedyna rzecz jaką mogłam zrobić. Inną opcją jest tylko uległość, aby mógł robić co mu się podoba. Tylko to mu się bardzo szybko znudzi.
Weszłam do wanny i zanurzyłam się po szyję.
- Obyś jak najszybciej zdechł – spojrzałam w bok na lustro, które było największym utrapieniem. Dotknęłam opuszkami blizn, które zrobiłam, aby pozbyć się bruneta, ale bardziej go zachęciłam. Stałam się jego ukochaną zabawką, którą nie zamierza oddać. W końcu sam pragnie odebrać mi życie i patrzeć jak konam u jego stóp. Będzie cieszył go widok, kiedy ujdzie ze mnie życie z jego rak. On już sobie to wszystko wyobraża.
Ciepło ogrzewało ciało i sprawiało, że mogłam zaznać chwilę relaksu. Zamknęłam oczy, po czym zaczęłam sobie wyobrażać szczęśliwe życie u boku Sasuke z dwójką dzieci. Tego pragnęłam. Musiałam zaznać choć chwilę relaksu.


Stałam, lecz nie mogłam się ruszyć. Czułam, że to miejsce już gdzieś kiedyś widziałam, ale gdybym chciała uciec nie mogę. Strach jest silniejszy i przeczucie, że moim obowiązkiem jest oglądanie dalszych zdarzeń. Zawiał silny wiatr, po czym przymknęłam powieki. Poczułam nieprzyjemny swąd stęchlizny.
Kiedy otworzyłam oczy ukazał się długo włosy mężczyzna z mieczem w ręku, z którego skapywała ciemna ciecz. Strach przeszył ciało, a kiedy uniosłam dłoń do dolnej wargi przeraziłam się jego podnieceniem w oczach. Zabawiał się swoimi ofiarami, które były niechcianą jednostką życia.
Jeden z mężczyzn chciał powstrzymać go, ale kiedy tylko się zamachnął wbił mu miecz prosto w brzuch. Wyjął szybko i z tak samo pociął mu gardło. Padł na ziemie martwy, a z ciała wypływało dużo krwi. Opadłam na kolana z bezsilności i bezradności. Dłonie miałam całe w czerwonej cieczy. Zacisnęłam, aby powstrzymać drżenie.
- Nie!
Usłyszałam glos kobiety, która wyciągnęła rękę, lecz cofnęła się o krok, kiedy brunet na nią spojrzał. Była w ciąży, a jej obawy mogę być prawdziwe.
- Uciekaj. – Mężczyzna trzymał kostkę bruneta, a ten jedynie wbił miecz w jego ciało. Nie odpuszczał nikomu, a uśmiech nie schodził z jego ust. Musiał jeszcze pozbyć się światka naocznego, aby nikt go nie ścigał za rzeź jaką zrobił.
- Zostaw ją – wyszeptałam do niego, lecz mnie nie posłuchał. Zniknął z widoku, a kobietę przeszył miecz. Przebił serce. Zakryłam dłońmi twarz, aby nic więcej nie widzieć, lecz przez palce zauważyłam jak do mnie podchodzi. Uniosłam głowę i na niego spojrzałam, kiedy miecz wbił się blisko mnie.
- Nigdy nie będziesz potrafił kochać.
- Nie potrzebuję takiego zbędnego uczucia jak miłość. Mam ciebie.
Uchwycił za rękojeść miecza. Krzyknęłam z bólu, kiedy miecz przebił mnie na wylot, po przez tchawice. Plunęłam krwią.


Zachłysnęłam się wodą i zaczęłam oddychać szybciej.
- Jesteś potworem.
- Dopiero poznasz jak wielkim.
Uniosłam głowę, po czym zobaczyłam długowłosego bruneta, który kucał na drugim oparciu wanny. Przyciągnęłam do siebie nogi i przyglądałam mu się z uwagą, kiedy na jego ustach zagościł szarmancki uśmiech. Zacisnęłam dłonie, po czym chciałam jak najszybciej ulotnić się z pomieszczenia, w którym się znajdował. Strach ciągle się nasilał, gdy pojawiał się blisko jak byłam sama.
- Nie powinieneś tu być.
- Chyba nie wiesz co mówisz, maleńka – odgarnął kosmyki włosów, aby dokładnie mnie widzieć. Jego oczy były przerażające, kiedy zauważyłam w nich porządnie i przypomniało mi się jak z takim samym wyrazem zabijał kobietę z dzieckiem.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Na to za późno, teraz będziesz zawsze o mnie myślała. Chociaż, może mój głupi braciszek będzie chciał przybiec z pomocą? Hm… Jak myślisz czy przy następnym gwałcie rycerz w lśniącej zbroi przybędzie? – zaśmiał się, gdy mówił o Sasuke. Zazwyczaj spóźniał się i było po fakcie. Teraz, kiedy nie wierzy w moje słowa i daje mi gwarancje, że Itachi się nie pojawi, będzie spal spokojnie. To w końcu Sasuke, do niego nic nie dociera.
- Po to przyszedłeś, tak?
- Nie, tym razem nie. Jeśli chcesz, w każdej chwili mogę się w tobie zatopić – wyciągnął do mnie rękę. Chciałam jak najszybciej stąd uciec, ale gdybym to zrobiła podążyłby za mną. - Chociaż o pozwolenie nie muszę pytać – uchwycił za włosy i przyciągnął mnie do siebie. Czubkiem nosa przez przypadek dotknęłam dołku pomiędzy obojczykami. Wyczułam przyjemny zapach skóry bruneta. – Nigdy cię nie opuszczę. Jesteś dla mnie jak powietrze, uzależniłem się.
- Nie będę należała do ciebie.
- Naprawdę - westchnął lekko, gdy wyczulam jego oddech na karku - podziwiam twoją stanowczość. Inne już dawno by się poddały. Walka nic ci nie da, przegrasz za każdym razem, kiedy się zmierzymy. Obojętnie w jaki sposób. Pomyśl o rodzinie.
- Ty o nich nie decydujesz.
- Och. Czyżby? Co za ironia. Twoja mamuśka jest bardzo sympatyczną osóbką. Jak byś się zachowała jakby przypadkiem zginęła na jednej z tajemniczych misji?
- Jesteś najgorszym potworem…
- Dziękuję.
- To nie komplement, a pogarda.
Nachylił się nade mną. Dreszcz strachu przeszył moje ciało, kiedy opuszkiem palca przejechał od karku do kości ogonowej po kręgosłupie.
- Pogarda w twoich ustach brzmi jak komplement.
„Itachi, jesteś nie możliwy”, pomyślałam z irytacją. Naprawdę pragnęłam, aby zniknął i zostawił mnie w spokoju przez długi czas. Tylko dlaczego nie mogę sobie tego wyobrazić. Miałabym przy sobie Sasuke, tyle by wystarczyło.
Dłonią przejechał po ramieniu, do brodawki piersi, która ścisnął. Uchwycił za pierś, gdy każdy dotyk zaczął mnie piec. Miejsca, w których mnie dotykał okazały się bardziej gorące. Jego usta wędrowały po szyi, lecz zatrzymał się i zassał się brutalnie, po czym zagryzł się mocno. Jęknęłam z bólu, kiedy robił to bez wyczucia.
- Przestań – próbowałam go odepchnąć od siebie, ale to powodowało jeszcze więcej cierpienia.
- Jakbym mógł? – wyszeptał do ucha – Należysz do mnie.
- Nie będę należeć do takiego śmiecia jak ty – warknęłam zła – Masz ciało, ale nie serce i duszę.
Poczułam jak mocniej mnie ścisnął, i odepchnął od siebie.
- To tylko kwestia czasu – usłyszałam, a kiedy się obróciłam mężczyzny nie było. Zostałam sama, po czym uchwyciłam się za miejsce, gdzie robił wszystko co w jego mocy, abym o nim myślała. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Nie potrafiłam się pogodzić z faktem, że stał się dla mnie najgorszym fatum.
- Zabij mnie, a na pewno tego nie dostaniesz!!!
Nie wiem co mnie podkusiło, aby to wykrzyczeć. Moje serce i dusza do nikogo nie należą, nawet do Sasuke. A ciało przywłaszczył sobie jego brat, abym się troszkę zabawić i podenerwować braciszka. Opłukałam ciało z piany i wyszłam, po czym wytarłam ciało z kropelek wody. Nie miałam siły na nic. Potrzebowałam długiego snu. Takiego, który by mnie uspokoił, lecz raczej nie potrafię zasnąć ze spokojem.
Założyłam na siebie czarną piżamkę, która podkreślała figurę, po czym wyszłam, aby się położyć. 



7 komentarzy:

  1. mam ochote na wiecej Itasia jezu jest taki zly ze az podniecający heh :-P Ciesze sie ze wrocilas do pisania blogow czekalam na to :-) wpadnij do mnie czasem na mojego bloga wizje-mroku-upadli.blogspot.com. pozdrawiam i pisz szybko

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje że kolejne opowiadania nadejdą błyskawicznie bo nie mogę się doczekać co się stanie dalej z biedną Sakurą i czy w końcu w jakiś sposób uaktywni Sharingan :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O luju uwielbiam waszego bloga i Nie mogę się doczekać następnej notki

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy blog ever !

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny rozdział? Uwielbiam ten blog i cały czas czekam ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny rozdział? Uwielbiam ten blog i cały czas czekam ;-;

    OdpowiedzUsuń