Próbowałam
się ruszyć z miejsca, ale moje ciało nadal przeszywały okropne oczy bruneta.
Nie umiałam sobie poradzić z jego pogardą i władzą nad ludźmi, których gnębi.
Satysfakcja wypisana na jego twarzy była jednoznaczna. Pragnie widzieć strach,
ból i więcej cierpienia jakie mi sprawia. Dokładnie wiedział jak zareaguje, gdy
da wzmiankę na temat blizny, którą sam zrobił.
- Obyś
spłonął w piekle – przytrzymałam się drzewa, po czym wstałam. Szłam wolno noga
za nogą. Musiałam w końcu dobrzeć w jakiś sposób do domu, aby go więcej nie
spotkać. Nie teraz. Przez nasza rozmowę nie czuję się najlepiej, a na dodatek
nie mam ochoty oglądać pogardy ludzi do mojej osoby.
Oparłam
się o jedno drzewo, po czym spojrzałam na przechodnich. Uśmiechali się jakby
nigdy nic. Nie zdawali sobie sprawy jakie może zdarzyć się niebezpieczeństwo. Między
nimi jest morderca, o którym nie maja pojęcia. Dlatego, że to ja jestem
potworem, którego nienawidzą.
„Sasuke, do cholery, gdzie jesteś?”,
uniosłam głowę.
Przechyliłam
głowę w bok i spojrzałam na księżyc.
- I tak
mi nie uwierzysz – westchnęłam. Pewnym krokiem z spuszczoną głową odeszłam
przed siebie, aby zapomnieć o słowach bruneta w nadziei, że nie zrobi nic złego
bliskim. Chociaż, ten typ mężczyzny jest nieprzewidywalny w każdej opcji. Co
powinnam zrobić? Jak zareagować? Może zaatakować każdego, nawet w czasie
festiwalu. Przez trzy dni ochrona opuści gardę, więc mógłby mieć do mnie pełen
dostęp. Chociaż musi mieć lepsze zajęcie.
-
Sakura – uniosłam głowę, kiedy przede mną stał krótkowłosy brunet i patrzył na
mnie z pogodnym uśmiechem. – Szukałem cię. Twoja mama powiedziała, że gdzieś
tutaj się kręcisz. Dobrze, że wyszłaś do ludzi. Tego ci trzeba – uchwycił za
ramiona i bacznie się przyglądał. – Wszystko w porządku? Znowu myślisz o Itachim?
Nie martw się nim, teraz powinniśmy się bawić. Na co masz ochotę?
- Na
sen.
-
Bardzo śmieszne – udał obrażonego – Nie ociągajmy się, tylko bawmy. Jesteśmy na
festiwalu. Będę z tobą do samego końca.
-
Dobrze.
„Do
samego końca? Masz na myśli trzy dni i trzy noce? Czy tylko dzisiejszą noc?”,
pomyślałam, kiedy Sasuke kupował nam jedna z przekąsek. Zacisnęłam dłonie na
materiale kimona. Byłam bezradna we wszystkim, a mój narzeczony w niczym nie
będzie umiał pomóc. Nie wierzy, że Itachi jest w wiosce, więc w żaden sposób
ocalić mnie nie będzie umiał.
Księżyc
wyszedł za ciemnej chmury, i cień który padał znad dachu był zbyt wyraźny.
Musiałam wszystko ignorować. W końcu wiedziałam kim jest osobnik, który
obserwuje każdy mój krok.
-
Proszę – uchwyciłam ciepłe danie, po czym ugryzłam. – Sakura, niepokoje się o
ciebie. Zachowujesz się tak jakbyś za chwilę miała zginać. Mówiłem ci, że nic
ci nie grozi. Wioska jest pilnowana i nie ma szans, aby mój brat…
- Tak,
wiem – weszłam mu w zdanie, aby nie kończył. Nie przecenia swojego braciszka.
Dawno dostał się do wioski i zamieniliśmy zdania, które nie powinny paść. Dlatego
muszę, chociaż spróbować go unikać. – Powiedz mi, gdzie byłeś przez cały dzień?
- U
Hokage. Wiesz chodziło o pewną sprawę, ale nie mogę nic zdradzać – spojrzałam
na niego. Nie wydawał się być sobą.
„Kłamca!
Gdzie się włóczyłeś? To miało coś wspólnego z Itachim.”, pomyślałam.
Uchwycił
mnie za dłoń, po czym splatał z moją. Czułam się normalnie, serce nie
przyspieszyło. Czuje się teraz tak jakbym wykorzystywała Sasuke. Powinnam w
końcu przestać myśleć o mordercy, a mieć w głowie narzeczonego. On powinien być
moim problemem, a nie jego brat. Wszystko jest za bardzo zagmatwane. Nie ułożę
nic w jedna całość. Jedno jest pewne, nie zaznam spokoju, jeszcze nie teraz.
Poczułam
dreszcz strachu, lecz nawet na chwilę się nie obróciłam.
-
Sakura, chodźmy tam – wskazał most nad, którym zazwyczaj bywaliśmy we trójkę. Szlam
za nim posłusznie. Nie miałam siły, aby mówić mu o swoim zmęczeniu. Wszystko
dzieje się tak jak nie chcę, więc dla mnie to bez różnicy co może jeszcze się
wydarzyć. I tak skończę niczym worek treningowy.
Sasuke
objął mnie od tyłu i patrzeliśmy na siebie w tafli rzeki. Jedynie co siedziało
mi w głowie, że narzeczony może nie być sobą. Choć wolę udawać, że wszystko ze
mną dobrze, niż ponownie słyszeć słowa jego niedowierzania. Uśmiechnęłam się
serdecznie, kiedy przytulił się do mnie, po czym przymknął oczy.
-
Ślicznie pachniesz – stwierdził. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się
delikatnie. Pierwszy raz powiedział mi komplement co mnie lekko zdziwiło.
Otworzył oczy. – Przepraszam, że cię nie rozumiałem, kiedy chciałaś się ze mną
kochać.
-
Dlaczego teraz mówisz o tamtych zdarzeniach? Stało się coś?
- Nie,
ale wiem, że chciałaś o nim zapomnieć.
- To
już nie ma większego znaczenia. Nawet jakbyśmy wtedy się przespali mu by nie
zrobiło to większej różnicy. Wziąłby mnie siłą. Tak było za każdym razem.
„Oprócz
tego jednego, który utkwił w pamięci”, pomyślałam i odwróciłam się do Sasuke
przodem.
- Dlatego
nie chcę o tym myśleć – uniosłam się na palcach i musnęłam miękkie wargi
bruneta. Jego dłoń poczułam na policzku, kiedy zjechał opuszkami do obojczyka.
Miałam wrażenie, że jego czyny są gestami brata. Bałam się kolejnych
konsekwencji z naszych przyjemności. Uchwycił mnie w tali.
- Wcale
nie powinnaś o nim myśleć, Sakura. Itachi jest osoba, która tego chce. Jeśli o
nim będziesz myśleć nigdy od ciebie nie odejdzie. Dlatego powinnaś myśleć o
innych rzeczach.
Westchnęłam
i spuściłam głowę. Opuszkami palców uchwycił podbródek i uniósł delikatnie.
- Ty
tego nie rozumiesz – stwierdziłam – Twój brat zrobił coś co na zawsze zostanie
w mojej pamięci. Dla ciebie jest to nie do zrozumienia jak może czuć się
kobieta po czymś takim. Może odzyskałam coś, co należało do waszej rodziny, ale
nie prosiłam o to. Nie miałam ochoty o posiadanie tych zdolności. Nie chce ich.
- One
nie są takie straszne jak się wydaje.
- Nie
chodzi o to. Żyło mi się dobrze, dopóki nie spotkałam twojego brata. A teraz,
to co się dzieje, jest zwykłym początkiem. Na końcu jest śmierć. Dobrze o tym
wiesz – odeszłam od niego. Spojrzałam na taflę rzeki, po czym westchnęłam.
Naprawdę wiem co mnie czeka z rąk Itachiego, ale próbuję sobie wmówić, że
ucieknę przed konsekwencjami.
- Nie
pozwolę, aby cię więcej razy skrzywdził.
Spojrzałam
na niego przez ramię, po czym uśmiechnęłam się smutno.
-
Żyjesz iluzją, Sasuke. Mnie już nie da się uratować.
-
Przestań gadać głupoty. On nie dyryguje twoim życiem. Możemy jeszcze wiele
zmienić. To tylko kwestia czasu, kiedy go złapiemy i skierujemy go do więzienia
dla morderców.
-
Kwestia czasu – uniosłam głowę – Już to dzisiaj słyszałam. Dajcie sobie spokój,
bo sam nie uwierzysz w moje słowa, jak ci powiem, że rozmawiałam dzisiaj z
twoim bratem.
- Nie
gadaj bzdur.
-
Widzisz. Nie uwierzyłeś. Ja wiem, że on jest w wiosce, ty się upierasz. Nie
przedostanie się, tak? Skoro tak sądzisz, to jestem w wielkim błędzie.
Najlepiej będzie jak przez jakichś czas się nie spotkamy. Skoro mi nie ufasz,
to lepiej jak odpoczniemy przez krótki czas – odchodziłam, ale chwycił mnie za ramię.
-
Chcesz zerwać?
- Nie,
chce po prostu przez parę dni odpocząć. Masz na pewno jakieś zajęcie. Więc
dajmy sobie chwilę spokoju. Tak dla nas będzie lepiej. W końcu i tak Itachiego
nie ma w wiosce, więc nikt mi nie zaszkodzi – powiedziałam cynicznie i
odeszłam.
Uniosłam
głowę, i na dachu jednego z domów zobaczyłam znienawidzona postać, a jego
uśmiech mówił wszystko za siebie. Chciał, aby doszło, że przyjdzie czas naszego
konfliktu. Odeszłam przed siebie, aby nie mieć nic wspólnego z mężczyzną, który
sprowadził na życie klęskę nieszczęść.
Weszłam
do domu z cichym łoskotem, po czym
rzuciłam niedbale buty w korytarzu.
-
Sakura. – Mama wyszła z kuchni i lustrowała mnie od góry do dołu. Krytyczne
spojrzenie własnej matki zazwyczaj boli, ale teraz wszystko było mi obojętne. Jestem
poniewierana przez wszystkich i jest mi bez różnicy co stanie się w nocy czy
nawet jutro. – Sasukę cię szuka.
-
Spotkaliśmy się. A teraz przepraszam, idę do siebie.
- Do
siebie? Jest jeszcze tyle czasu, idź.. – spojrzałam przez ramię z nienawiścią.
Nie miałam siły, aby cokolwiek jej tłumaczyć. Nie zrozumie z czym się borykam.
Jak bardzo zostałam skrzywdzona. Ona i reszta mieszkańców traktować będą mnie w
taki sam sposób.
- Chce
odpocząć.
-
Dobrze, jak chcesz – odpowiedziała, lecz odeszła za mną do pierwszego schodka,
kiedy odchodziłam do sypialni. Dzisiejszy dzień zaliczam do ciężkich, a
najbardziej spotkanie z Itachim, które nie powinno mieć miejsca. – Ach! Sakura,
tata kupił ci nowe lustro w pokoju.
Zatrzymałam
się, gdy ręce zaczęły się trząść.
-
D-Dobrze – głos zadrżał z przerażenia przed swoim widokiem. Maskować prawdziwe
uczucia, aby wszyscy wokół myśleli, że jestem szczęśliwa z tego jak żyję. Ludzie
widzą jedynie to co chcą, czyli między innymi kochankę Itachiego. Nigdy nie
zmienią o mnie zdania.
Uchwyciłam
klamkę, lecz zobaczyłam nikłe światło dochodzące z pokoju. Bez obaw weszłam do
pomieszczenia, ale nikogo nie zostałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym zamknęłam
na klucz, aby nikt do mnie nie wszedł.
Przeszłam
parę kroków i przystanęłam. Spojrzałam w lustro.
„Za
każdym razem, kiedy spojrzysz w lustro, każda blizna uświadamia cię o
przynależności do mnie. A najbardziej ta na twoich plecach. Nie uciekniesz od
tego, maleńka”, pomyślałam jego słowa, gdy uświadamiał mnie o przynależności.
Podeszłam
do szafy, z której wyciągnęłam śliską czarną piżamkę. Ona nie należała do mnie,
ale może kiedyś kupiłam ją nieświadomie. Wszystko mi i tak jedno, nikt się nie
dostanie do środka. Jestem tego pewna, muszę chociaż udawać.
Nalewałam
do wanny wody z olejkiem waniliowym.
Zdjęłam
z siebie zbędne kimono. Spojrzałam przez ramię na plecy, po czym przymknęłam
powieki i upadłam na kolana. Dłoń przyłożyłam do ust, próbując powstrzymać
łkanie, ale to było silniejsze. Dokładnie wiedziałam, że ten mężczyzna nie da
mi spokoju, a na dodatek Sasuke nigdy mnie nie zaakceptuje przez bliznę na
plecach. Jeśli chodzi o sprawy łóżkowe z narzeczonym, to wątpię, aby cokolwiek
zrobił. Proponowałam wiele razy, ale on okazał się debilem. Chciałam, abyśmy to
zrobili ze względu na Itachiego. Mogłabym wtedy w jakiś sposób zapomnieć, ale
teraz już jest za późno. Jedynie co mogę zrobić, to przyjąć do świadomości, że
jednego dnia stracę całe swoje życie, które jest w jego posiadaniu.
Przytrzymałam
się wanny i wstałam, ale nogi przez cały czas odmawiały posłuszeństwa. Czułam,
że starszy potomek klanu Uchiha szykuje jeszcze wiele, aby zniszczyć mój upór.
Jeśli zdołam mu się przeciwstawiać do samego końca będzie to jedyna rzecz jaką
mogłam zrobić. Inną opcją jest tylko uległość, aby mógł robić co mu się podoba.
Tylko to mu się bardzo szybko znudzi.
Weszłam
do wanny i zanurzyłam się po szyję.
- Obyś
jak najszybciej zdechł – spojrzałam w bok na lustro, które było największym
utrapieniem. Dotknęłam opuszkami blizn, które zrobiłam, aby pozbyć się bruneta,
ale bardziej go zachęciłam. Stałam się jego ukochaną zabawką, którą nie
zamierza oddać. W końcu sam pragnie odebrać mi życie i patrzeć jak konam u jego
stóp. Będzie cieszył go widok, kiedy ujdzie ze mnie życie z jego rak. On już
sobie to wszystko wyobraża.
Ciepło
ogrzewało ciało i sprawiało, że mogłam zaznać chwilę relaksu. Zamknęłam oczy,
po czym zaczęłam sobie wyobrażać szczęśliwe życie u boku Sasuke z dwójką
dzieci. Tego pragnęłam. Musiałam zaznać choć chwilę relaksu.
Stałam,
lecz nie mogłam się ruszyć. Czułam, że to miejsce już gdzieś kiedyś widziałam,
ale gdybym chciała uciec nie mogę. Strach jest silniejszy i przeczucie, że moim
obowiązkiem jest oglądanie dalszych zdarzeń. Zawiał silny wiatr, po czym
przymknęłam powieki. Poczułam nieprzyjemny swąd stęchlizny.
Kiedy
otworzyłam oczy ukazał się długo włosy mężczyzna z mieczem w ręku, z którego
skapywała ciemna ciecz. Strach przeszył ciało, a kiedy uniosłam dłoń do dolnej
wargi przeraziłam się jego podnieceniem w oczach. Zabawiał się swoimi ofiarami,
które były niechcianą jednostką życia.
Jeden z
mężczyzn chciał powstrzymać go, ale kiedy tylko się zamachnął wbił mu miecz
prosto w brzuch. Wyjął szybko i z tak samo pociął mu gardło. Padł na ziemie
martwy, a z ciała wypływało dużo krwi. Opadłam na kolana z bezsilności i
bezradności. Dłonie miałam całe w czerwonej cieczy. Zacisnęłam, aby powstrzymać
drżenie.
- Nie!
Usłyszałam
glos kobiety, która wyciągnęła rękę, lecz cofnęła się o krok, kiedy brunet na
nią spojrzał. Była w ciąży, a jej obawy mogę być prawdziwe.
-
Uciekaj. – Mężczyzna trzymał kostkę bruneta, a ten jedynie wbił miecz w jego
ciało. Nie odpuszczał nikomu, a uśmiech nie schodził z jego ust. Musiał jeszcze
pozbyć się światka naocznego, aby nikt go nie ścigał za rzeź jaką zrobił.
-
Zostaw ją – wyszeptałam do niego, lecz mnie nie posłuchał. Zniknął z widoku, a
kobietę przeszył miecz. Przebił serce. Zakryłam dłońmi twarz, aby nic więcej
nie widzieć, lecz przez palce zauważyłam jak do mnie podchodzi. Uniosłam głowę
i na niego spojrzałam, kiedy miecz wbił się blisko mnie.
- Nigdy
nie będziesz potrafił kochać.
- Nie
potrzebuję takiego zbędnego uczucia jak miłość. Mam ciebie.
Uchwycił
za rękojeść miecza. Krzyknęłam z bólu, kiedy miecz przebił mnie na wylot, po
przez tchawice. Plunęłam krwią.
Zachłysnęłam
się wodą i zaczęłam oddychać szybciej.
- Jesteś
potworem.
-
Dopiero poznasz jak wielkim.
Uniosłam
głowę, po czym zobaczyłam długowłosego bruneta, który kucał na drugim oparciu
wanny. Przyciągnęłam do siebie nogi i przyglądałam mu się z uwagą, kiedy na
jego ustach zagościł szarmancki uśmiech. Zacisnęłam dłonie, po czym chciałam
jak najszybciej ulotnić się z pomieszczenia, w którym się znajdował. Strach
ciągle się nasilał, gdy pojawiał się blisko jak byłam sama.
- Nie
powinieneś tu być.
- Chyba
nie wiesz co mówisz, maleńka – odgarnął kosmyki włosów, aby dokładnie mnie
widzieć. Jego oczy były przerażające, kiedy zauważyłam w nich porządnie i
przypomniało mi się jak z takim samym wyrazem zabijał kobietę z dzieckiem.
- Nie
chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Na to
za późno, teraz będziesz zawsze o mnie myślała. Chociaż, może mój głupi
braciszek będzie chciał przybiec z pomocą? Hm… Jak myślisz czy przy następnym
gwałcie rycerz w lśniącej zbroi przybędzie? – zaśmiał się, gdy mówił o Sasuke.
Zazwyczaj spóźniał się i było po fakcie. Teraz, kiedy nie wierzy w moje słowa i
daje mi gwarancje, że Itachi się nie pojawi, będzie spal spokojnie. To w końcu
Sasuke, do niego nic nie dociera.
- Po to
przyszedłeś, tak?
- Nie,
tym razem nie. Jeśli chcesz, w każdej chwili mogę się w tobie zatopić –
wyciągnął do mnie rękę. Chciałam jak najszybciej stąd uciec, ale gdybym to
zrobiła podążyłby za mną. - Chociaż o pozwolenie nie muszę pytać – uchwycił za
włosy i przyciągnął mnie do siebie. Czubkiem nosa przez przypadek dotknęłam
dołku pomiędzy obojczykami. Wyczułam przyjemny zapach skóry bruneta. – Nigdy
cię nie opuszczę. Jesteś dla mnie jak powietrze, uzależniłem się.
- Nie
będę należała do ciebie.
-
Naprawdę - westchnął lekko, gdy wyczulam jego oddech na karku - podziwiam twoją
stanowczość. Inne już dawno by się poddały. Walka nic ci nie da, przegrasz za
każdym razem, kiedy się zmierzymy. Obojętnie w jaki sposób. Pomyśl o rodzinie.
- Ty o
nich nie decydujesz.
- Och.
Czyżby? Co za ironia. Twoja mamuśka jest bardzo sympatyczną osóbką. Jak byś się
zachowała jakby przypadkiem zginęła na jednej z tajemniczych misji?
-
Jesteś najgorszym potworem…
-
Dziękuję.
- To
nie komplement, a pogarda.
Nachylił
się nade mną. Dreszcz strachu przeszył moje ciało, kiedy opuszkiem palca
przejechał od karku do kości ogonowej po kręgosłupie.
-
Pogarda w twoich ustach brzmi jak komplement.
„Itachi,
jesteś nie możliwy”, pomyślałam z irytacją. Naprawdę pragnęłam, aby zniknął i
zostawił mnie w spokoju przez długi czas. Tylko dlaczego nie mogę sobie tego
wyobrazić. Miałabym przy sobie Sasuke, tyle by wystarczyło.
Dłonią
przejechał po ramieniu, do brodawki piersi, która ścisnął. Uchwycił za pierś,
gdy każdy dotyk zaczął mnie piec. Miejsca, w których mnie dotykał okazały się
bardziej gorące. Jego usta wędrowały po szyi, lecz zatrzymał się i zassał się
brutalnie, po czym zagryzł się mocno. Jęknęłam z bólu, kiedy robił to bez
wyczucia.
-
Przestań – próbowałam go odepchnąć od siebie, ale to powodowało jeszcze więcej
cierpienia.
-
Jakbym mógł? – wyszeptał do ucha – Należysz do mnie.
- Nie
będę należeć do takiego śmiecia jak ty – warknęłam zła – Masz ciało, ale nie
serce i duszę.
Poczułam
jak mocniej mnie ścisnął, i odepchnął od siebie.
- To
tylko kwestia czasu – usłyszałam, a kiedy się obróciłam mężczyzny nie było.
Zostałam sama, po czym uchwyciłam się za miejsce, gdzie robił wszystko co w
jego mocy, abym o nim myślała. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Nie
potrafiłam się pogodzić z faktem, że stał się dla mnie najgorszym fatum.
- Zabij
mnie, a na pewno tego nie dostaniesz!!!
Nie
wiem co mnie podkusiło, aby to wykrzyczeć. Moje serce i dusza do nikogo nie
należą, nawet do Sasuke. A ciało przywłaszczył sobie jego brat, abym się
troszkę zabawić i podenerwować braciszka. Opłukałam ciało z piany i wyszłam, po
czym wytarłam ciało z kropelek wody. Nie miałam siły na nic. Potrzebowałam
długiego snu. Takiego, który by mnie uspokoił, lecz raczej nie potrafię zasnąć
ze spokojem.
Założyłam
na siebie czarną piżamkę, która podkreślała figurę, po czym wyszłam, aby się
położyć.
mam ochote na wiecej Itasia jezu jest taki zly ze az podniecający heh :-P Ciesze sie ze wrocilas do pisania blogow czekalam na to :-) wpadnij do mnie czasem na mojego bloga wizje-mroku-upadli.blogspot.com. pozdrawiam i pisz szybko
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że kolejne opowiadania nadejdą błyskawicznie bo nie mogę się doczekać co się stanie dalej z biedną Sakurą i czy w końcu w jakiś sposób uaktywni Sharingan :D
OdpowiedzUsuńO luju uwielbiam waszego bloga i Nie mogę się doczekać następnej notki
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog ever !
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? Uwielbiam ten blog i cały czas czekam ;-;
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? Uwielbiam ten blog i cały czas czekam ;-;
OdpowiedzUsuń