Wioska
wydawała się dziwna od czasu, gdy dowiedzieli się o moim porwaniu plus gwałt.
Nikt nie chce uwierzyć, że naprawdę nie robiłam tego z własnej woli. Po prostu
teraz nienawidzą mnie i nie chcą nic mówić, bo w końcu dla nich stałam się
szpiegiem? Dlatego, teraz wszyscy wytykają mnie palcami. Nie chcę więcej razy słyszeć jaką jestem zołzą, że
jeszcze przesiaduję w wiosce podczas bywania z starszym z braci Uchiha.
Ludzie
nie rozumieją jak to jest być popychana przez innych, a przez każdą chwilę chcąc
uciec najdalej od swojego oprawcy by nie mógł mnie znaleźć. On nie odpuści,
zaśmiał mi się w twarz poniżając coraz bardziej przez co dokładnie wiedziałam,
że nie odejdzie w inne miejsce by się poznęcać. Czy jestem dla niego lepszą
atrakcją niż inne osoby, nad którymi wyżywa się fizycznie?
Sama
już nie wiem co o tym chorym na umyśle mężczyźnie mam myśleć. Przystanęłam
spoglądając na niebo, które przybierało kolor jasnego różu. Słońce wolno topiło
się za horyzontem, a jej miejsce zastąpi srebrna kula Pana Nocy. Kiedyś
kochałam noc, a teraz wolałabym w ogóle aby nie nadchodziła, gdyż moje serce
przyśpiesza rytmu bojąc się obecności „diabła”.
-Sakura…
– usłyszałam znajomy głos spoglądając na właścicielkę głosy, która okazała się
szatynka o krótkich włosach z lekkim uśmiechem na ustach. Spoglądała na mnie z
współczuciem, cóż nie wyglądałam najlepiej i ona o tym doskonale wiedziała.
Odwiedzała mnie co drugi dzień informując mnie o poczynaniach badań, a także,
że nie znaleziono winowajcy owego czynu jakim okazał się podły gwałt. – Nie
wyglądasz najlepiej, a sądziłam, że ci się polepszyło przez te parę dni.
-Przepraszam,
dzisiaj nie spałam całą noc. Może dlatego wyglądam jak jakiś upiór. Nie
przejmuj się tym Shizune, dojdę w końcu do siebie. – powiedziałam do niej. Wpatrywała
się we mnie z troską, która przemieniła się w smutek. Nie chciałam by ludzie
patrzeli na mnie smutno i z pogardą, ale to było nie uniknione. W dodatku,
gdyby Shizune dowiedziała się o Itachim w moim domu, nie było by za ciekawie.
-Słyszałam
dzisiaj o incydencie w gorących źródłach. – powiedziała przez co drgnęłam. –
Ino jest roztrzęsiona i siedzi teraz w domu, ale nie chodzi mi o nią. On chciał
zrobić to samo co tobie, ale zrezygnował. Ona nie wie o co chodziło, ale Ino ma
czasami za długi język. Może coś usłyszał będąc w wiosce.
-Tak.
– powiedziałam wpatrując się przed siebie.
-Dobrze
wiesz, że tu nie chodziło o nią, prawda? Sakura, nie chcę cię straszyć, ale
uważaj na Uchiha, on jest nieprzewidywalny. On szukał ciebie z tego co wiemy i
nie będzie chciał zrezygnować. Jak coś będziesz wiedzieć, lub cokolwiek
dziwnego zauważysz musisz nam powiedzieć. To jest dla twojego bezpieczeństwa.
-Powiedz
mi tylko co może zrobić wioska, aby uchronić mnie przed szaleńcem? Nie wiecie jaki może być jego kolejny ruch, a
może każdej chwili przemknąć się nie
zauważony obok nas. Nic nigdy nie wiadomo, gdzie może się znaleźć.
-Ale…
-Nie
martw się, powiem, gdy zauważę niepokojące rzeczy, ale na razie takich nie ma.
Nie znalazł mnie, - skłamałam – nie ma ze mną związanego plany, szybciej
chciałby mnie zabić niż bawić się w kotka i myszkę. Przepraszam, ale już pójdę,
chce trochę odpocząć.
-Uważaj
na siebie. – pomachałam jej leniwie ręką.
Skłamałam. Będę miała kłopoty z
wioską jeśli się dowiedzą, że Itachi był u mnie. Mam wszystkich kłopotów dość,
i także Jego! – krzyknęłam w myślach.
Nie
przejmowałam się czy na kogoś wpadnę czy też nie. Ludzie sami odsuwali się z
drogi widząc mnie naprzeciwko, nie chcieli bym zrobiła cokolwiek ich dzieciom.
Kiedyś je leczyłam, a teraz wszystkie przede mną uciekają. Może tak jest lepiej skoro jestem wytykana
palcami przez wszystkich mieszkańców. Dla nich zdradziłam wioskę i mogli
wytykając mnie o wszystkie drobne przestępstwa jakie zrobiłam.
Zatrzymałam
się spoglądając na bar, w którym było dość głośno. Pili sake bądź inne trunki,
które miał dać ukojenie zmysłom. Chciałam o wszystkim zapomnieć może tym razem
się uda to zrobić? Chcę po prostu zapomnieć o brunecie, który nie chce odpuścić
ani na minutę, a tak bardzo tego pragnę. Przysięgałam sobie, że będę żyła
dobrze, ale tym razem nie potrafię zapomnieć o jego czynach na moim ciele. Ma w
moim umyśle szczególne miejsce, o które walczył od naszego pierwszego
spotkania. Szybko uświadomił sobie jak bardzo niszczy mi moją psychikę.
Usiadłam
przy barze zamawiając najmocniejszego drinka jakiego mieli. Chciałam poddać się
wszystkiemu co mnie otaczało, ale musiałam walczyć do samego końca co czasami
nie było możliwe. Jedynie co zostało w moim życiu to On, ten który krok po
kroku pokazuje mi jak bardzo będę cierpieć. Męka, która mi szykuje dopiero się
zaczyna, nic się nie skończy dopóki nie zginie z właściwych rąk.
Uchwyciłam
szklankę wpatrując się w ciecz, gdzie odbijała się moja twarz. Nie wyglądałam
najlepiej, jeszcze gorzej niż w szpitalu.
Powinnam odpocząć, ale nie mam do tego możliwości przez natarczywość
brata Sasuke. Chciałabym, aby zniknął chociaż na jakiś czas, wtedy mogłabym
odpocząć od jego ciała, dotyku i głosu.
Upiłam
łyk trunku, przez co po plecach przeszedł nagły dreszcz. Wpatrywałam się w
szklankę zaciskując coraz mocniej dłoń. Każdy fragment intymności z brunetem
przypominałam sobie zbyt szybko. Usłyszałam nagły i cichy trzask spoglądając na
dłoń, gdzie były wbite odrobinki szkła i rozlany trunek. Barman nawet się nie
zainteresował moją postawą, tylko prychnął.
Wpatrywałam
się przez dłuższy czas w ostre szkło, które delikatnie chwyciłam i zabłysło w
świetle reflektoru. Uniosłam głowę patrząc na lustro przed sobą jakby mnie
olśniło co może mi pomóc w likwidowaniu bruneta. Odejdzie szybciej niż mogłam
przypuszczać, będzie to dla niego obrzydliwe, prawda? Nie zostanie ani chwili
dłużej, jestem tego pewna!
Uchwyciłam
przezroczystą rzecz, w której odbiło się światło. I tak nie mam co do
stracenia, odejdzie i będę mogła być szczęśliwa jak nigdy przedtem. Nie będzie
się nade mną znęcał ani chwili dłużej! Jestem tego pewna, w końcu jest tak samo
facetem co inni!
Przyłożyłam
do brwi i wolno zjeżdżałam w dół ostrym narzędziem szpecąc swoją twarz jeszcze
bardziej niż jedną długą linią. Rana powieliła się, a policzek był od wielkiej
ilości juchy, spływała do brody i plamiła ladę jak i dolną część mojej
garderoby. Barman spojrzał na mnie zszokowany, ale nie zrobił nic szczególnego,
tylko zajął się swoją „przyjemną” pracą. Okaleczyłam się także na drugiej
stronie od połowy policzka do samej żuchwy z głębszymi ranami by w końcu
zrozumiał, że ma ode mnie odejść raz na zawsze.
Nie
przejmowałam się nadmiarem spływającej po mnie szkarłatnej cieczy, miałam to
gdzieś. Mogłam się nawet wykrwawić, tego bardzo chciałam. Nagłej śmierci w
skutek wykrwawienia! W dodatku nikt by nie wiedział, dlaczego przyczyniłam się
do takiego rękoczynu a nie innego w publicznym miejscu?
Zapłaciłam
za drinka z nawiązką za szklankę wychodząc, gdzie nie było zbyt dużo ludzi
skoro raz na jakiś czas ktoś przechodził nie interesując się moja osobą. Krew
spływała po brodzie na tułów plamiąc
całe ubranie, nie ważne, że ludzie mogą myśleć, że coś się stało. Po prostu
pomyślą, że z kimś zadarłam i zostałam pobita. Wkroczyłam do domu idąc na górę
widząc nikłe jarzące się światło wydobywające się z pewnością z kominka?
Czyżby tutaj był?
– zapytałam siebie.
Zacisnęłam
dłonie i uchwyciłam klamkę wchodząc do pomieszczenia, gdzie panował pół mrok, a
przy kominku stał długowłosy brunet opierając się o ścianę z przymkniętymi
powiekami.
-Długo
zajął ci powrót – powiedział nie otwierając powiek. Nie chciałam się do niego
odezwać, ale wpatrywałam się w niego z lekką wściekłością. Uniósł powieki
wpatrując się we mnie. Lustrował mnie dokładnie, a w jego oczach zabłysł
Sharingan.
-Już
nie jestem dla ciebie ideałem, zostaw mnie. – na jego ustach wypełznął lekki
uśmiech, który mówił o jego przewadze nade mną. Tego bałam się najbardziej,
czekałam na odpowiedź mężczyzny.
-Taką
ciebie wolę. – drgnęłam. Zrobił dwa kroki w moją stronę, a ja się od niego
odsunęłam o tyle samo. Miał nade mną
satysfakcję, ale nie chciałam by mnie dotykał. Nie on, to było zbyt bolesne.
Każdy mężczyzna nie może mnie dotknąć, boję się ich. – Już przede mną uciekasz?
Przecież zrobiłaś to dla mnie, prawda? – zrobiłam kolejny krok do tyłu
natrafiając na drzwi. Jego ciepły oddech poczułam blisko siebie. Wpatrywałam
się w niego przestraszona.
Jesteś nienormalny
– pomyślałam.
Uchwycił
mój podbródek unosząc i przyciągając mnie do siebie. Strach znów zapanował nad
moim ciałem i nie potrafiłam się ruszyć przez jego osobę. Dostrzegłam w
czerwonych oczach nagły błysk, dzięki czemu zmieniły swój kolor na czarny. Jego
własne oczy, które przyciągały nie jedną szaleńczą kobietę.
Językiem
przejechał po dolnej wardze przez co drgnęłam niespokojnie.
-Pokażę
ci jak bardzo taką ciebie wolę... –
zaśmiał się pod nosem. – To będzie zawsze twoja kara za nieposłuszeństwo wobec
mnie.
Zniżył
się do mnie chwytając za biodra przyciągając do siebie. Znów to samo, czeka
mnie kolejna tortura z mężczyzną? Nie chce żyć jak niewolnica, która musi się
oddać zawsze, gdy Jaśnie Wielmożny Pan będzie miał ochotę. Tylko, co ja mogę
zrobić, skoro on jest silniejszy i mój strach zawsze paraliżuje ciało!
Rozebrał
ze mnie górną garderobę wpatrując się w moje piersi z lekkim uśmiechem. Lubił
znęcać się nade mną w inny sposób, chciał widzieć coraz większy strach i raczej
go dostawał z dnia na dzień. Nie patyczkował się ze mną. Stałam przed nim naga,
gdy mnie uchwycił i położył na łóżku. Prosiłam Boga, aby to się skończyło jak
najszybciej. Chciałam wstać, ale jego ciało mi na to nie pozwoliło. Znalazł się
na mnie rozkoszując się moim strachem
przed dalszymi częściami, a może nawet i ciałem? Odwróciłam głowę w bok by nie
widział łez spływających po policzkach mieszających się z krwią.
Krzyknęłam
przeraźliwie czując jak jego męskość dostaje się do środka. Zamknął mi usta ręką, bym nie wrzeszczała.
Nie chciał mieć z pewnością ludzi na karku, w końcu nikt o nim nie wiedział.
Czułam jego każdy ruch w sobie, które były coraz mocniejsze. Nie przerywał
swojej chorej zabawy w moim wnętrzu, a po policzkach spływały coraz więcej łez.
Chciałam go odepchnąć od siebie, chociaż próbowałam to zrobić, ale uchwycił
moje dłonie splątując ze swoimi i przygwoździł do pościeli śmiejąc się cicho.
Miał
z mojego cierpienia największą rozrywkę jakiej jeszcze nie dostawał? Robił
wszystko by nacieszyć się swoim hobby, ale aby drudzy odczuwali głębszy ból niż
on kiedyś? Pragnęłam zapomnieć i odejść w inny świat, gdzie nie poznam drugiego
dotyku, gdzie nie spotkam Uchiha Itachiego!
Jeden
z mocniejszych ruchów, a w moim wnętrzu rozlało się coś ciepłego, najwyraźniej
jego nasienie. Wyszedł ze mnie i wstał ubierając się z szyderczym uśmiechem na
jaki było go stać. Uniosłam się delikatne, gdy kołdra ześlizgnęła się po moim
ciele. Opierałam się rękami o
prześcieradło łkając cicho przez powtórkę tamtego koszmarnego dnia.
Na
plecach, od karku do kości ogonowej wyczułam jego dotyk i lekki śmiech mówiący
o satysfakcji. Wolno obróciłam się, ale już go nie było, zostałam sama czując
jak po udach spływają soki mieszane z moimi.
Nie chcę… mam dosyć!! Wolę umrzeć w torturach niż z dnia na dzień
przeżywać ten sam koszmar! Śmierć będzie ukojeniem, ale sama boję się to
zrobić. Jestem beznadziejna… - mówiłam do siebie
w myślach.
Zaczęłam
się leczyć z obfitych ran na twarzy. Nie wiem ile to trwało, ale z negatywnymi
emocjami nie potrafiłam dobrze władać technikami medycznymi. Jakoś po wielu
godzinach udało mi się, ale skład tego szkła musiał być inny od reszty bo
prawdopodobnie blizny zostaną już na całe życie. Chciałam odpocząć, ale
wiedziałam, że nie będę potrafiła zasnąć spokojnym snem. Nie mam na nic czasu,
a w dodatku miałam zastanowić się o co chodziło w szpitalu Itachiemu.
„Kim jestem?”
Nikt
by nie zastanawiał się nad słowami kim jest, skoro żyje się w tej rodzinie
przez dziewiętnaście lat, ale miałam do tego złe przeczucia i musiałam to jak
najszybciej sprawdzić czy jestem tym kim jestem. W dodatku z pewnością będę
miała na głowie Hokage ze swoją świtą, bo barman nie zostawi tego od tak, w
końcu sama znęcałam się nad ciałem.
Nie
wiem co może się stać w dalekiej przyszłości, ale postaram się być dzielna i
silniejsza niż dotychczas!
~Kimi-san~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz