Mangekyo Sharingan

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział Pierwszy



Słońce wzbiło się na horyzont przebarwiając niebo kolorem jasnego różu. Jasne promienie docierały wolno do obozu, w którym siedziała jedna z drużyn shinobi przygotowując się do drogi powrotnej. Spożywaliśmy swój poranny posiłek w milczeniu, nikt nie miał siły, aby odezwać się po skończonej misji w Wiosce Piasku. 
Naruto wrócił parę tygodni temu z naszym przyjacielem u boku. Wszyscy nie wiedzieli co powiedzieć, sądzili, że już nigdy nie pojawi się w wiosce podążając za swoim bezlitosnym bratem. Nigdy nie chciał o tym porozmawiać, ale wiem, że pragnie nadal swojej zemsty i na pewno do niego wyruszy by skończyć z jego życiem. Nigdy nie wiadomo co może się stać na naszych misjach, ostatnio bardzo często spotykaliśmy na drodze. Nasz mistrz wolał, abyśmy omijali kłopotów przez jakiś czas, ale wiedziałam jak tylko pojawi się jego brat nie posłucha rozkazu.
Sasuke;  jeden z Uchiha, który jeszcze żyje na tym świecie i nie chce mieć niczego prócz zemsty. Żyje z nami i kochamy go jak brata, ale on  na pierwszym miejscu ma brata, ale szanuje naszą przyjaźń.  Nie  będzie chciał z niczego zrezygnować, już nas o tym powiadomił. Wiemy, że któregoś dnia zniknie bez powiedzenia dokąd się wybiera, lecz mnie już przy sobie nie zobaczy.
Oparłam głowę o drzewo, wpatrując się w błękitne niebo spod korony zielonych liści.
W tamtych czasach, gdy wyznałam mu miłość, powiedział zwykłe „dziękuję”,  teraz nic by nie usłyszał. Żadnego wyznania miłości, bo oni potrafią tylko ranić uczucia, nic więcej. Gdyby jego rodzina żyła z pewnością miałby już kobietę swojego życia, ale nikt z nich nie żyje oprócz brata. Dlatego sama nie pozwoliłabym wyjść swoim uczuciom na wierzch, to już się skończyło.
Nikt nie będzie mógł dojść w głąb mego serca, które zostało wiele razy zranione przez bruneta. Nadal jestem tak samo delikatna co przed laty, ale postanowiłam, że zostanę samotniczką. W końcu tak jest najlepiej, gdy nie chce się cierpieć na każdym kroku przez bliskość drugiej osoby.  
Westchnęłam cicho.
Ciepły, lekki wiatr pobawił się końcówkami długich różowych włosów łaskocząc przy tym policzki. Gdybym mogła zapomnieć o wszystkich krzywdach jakie spotkały mnie podczas jego nieobecności. Jestem najsłabszą kunoichi w wiosce, i wszystko dobrze o tym wiedzą. Jedynie w czym jestem najlepsza to medyczne jutsu, które pomaga innym w odnowieniu sił. Zawsze ćwiczyłam z swoją mentorką, ale od jakiegoś czasu idę do miejsca, w którym sama ćwiczę swoje medyczne techniki.
Wstałam biorąc pustą butelkę.
-Zaraz wrócę – powiadomiłam drużynę.
Idąc w dół przez wzgórze doszłam do przestrzennego potoku, usłyszałam za sobą kroki, wiec obróciłam się, ale nikogo nie dostrzegłam. Obserwowałam otoczenie z większym zainteresowaniem. Odwróciłam się do potoku, gdy ukucnęłam na drugim brzegu zauważyłam znajomy płaszcz?
Uniosłam powieki dostrzegając tył płaszcza, postura owej osoby wyglądała jak męska. Szerokie barki odznaczały się na płaszczu bardzo wyraźnie, a kaptur zasłaniał jego wyrazistą twarz. Spojrzał na mnie przez ramię, aż po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz mieszany z bólem?
Dostrzegłam czerwień tęczówek, która błysnęła szaleńczo w oczach. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja nie wiedziałam co zrobić z faktem, że parę metrów ode mnie stoi morderca z przestępczej organizacji. Dłoń lekko zaczęła zaciskać się na butelce wpatrując się w mężczyznę, na którego ustach wystąpił szalony uśmiech.
-Sakura – usłyszałam z tyłu odwracając głowę przez ramię widząc nadchodzącego Sasuke z zimnym wyrazem twarzy. Popatrzałam w miejsce, gdzie stał tamten mężczyzna, ale nikogo nie zastałam tylko drzewa.

Czyżbym się przewidziała? – pomyślałam patrząc nadal w przeciwległe miejsce.

Wstałam zakręcając korek od butelki odwracając się do kruczowłosego chłopaka.
-Czy coś się stało, że przyszedłeś? – zapytałam nie mogąc zrozumieć dlaczego cały czas myślałam o tamtym nieznajomym, który pojawił się znikąd. W czarnych tęczówkach nadal wiało tajemniczością, która raczej nigdy nie opadanie.
-Chcę z Tobą porozmawiać. – zdziwiłam się patrząc na niego, gdy usiadł na kamień patrząc w niebo. – Mamy trochę czasu, gdy wyruszymy do wioski, a z Toba też powinienem o tym porozmawiać. Naruto wie, że nie zostaję w wiosce na stałe, muszę…
-Pomścić swój klan i zabić swojego brata. – dokończyłam wpatrując się w niego. Uśmiechnęłam się delikatnie nie mogąc przestać myśleć o przybyszu stojącym po drugiej stronie skraju lasu. – Wiem o tym. Twój brat żyje i z pewnością niedługo będzie chciał byś do niego przyszedł, bo w końcu pragnie abyś go nienawidził. Opuścisz nas i odejdziesz. Nie musisz mi o tym mówić, od początku o tym wiedziałam.  
Westchnęłam wpatrując się w niebo, które od czasu do czasu przybarwiała biała chmurka.
-Chodźmy do nich, bo jeszcze po nas przyjdą. – odeszłam w stronę obozowiska, gdzie siedział mistrz wraz z blondynem. Obróciłam się za siebie patrząc na drugą stronę rzeki, gdzie wiało pustkami. Nikogo nie było oprócz szumiących i wydających odgłos drzew.

Musiało mi się przywidzieć. – pomyślałam

Nie mogłam przestać myśleć o owej osobie, która znajdowała się w zaroślach, tak jakby miałam ją spotkać. Czułam, że to nie koniec tych tajemniczych spotkań, będzie jeszcze wiele, a ja będę bezradna w stosunku do niego?
Dreszcz przeszedł po plecach jak wtedy, gdy dostrzegłam jego czerwień oczu. A może był to…? Nie możliwe by tak blisko się pojawił, a on by go nie wyczuł? Tylko czemu nie zaatakował? Mógł to zrobić, ale z pewnością wiedział, że nie mam z nim szans, lub będę się bała zrobić choćby mały krok.
Doszliśmy do obozu, gdy zawiał silniejszy wiatr szarpiąc kaskady włosów. Odgarnęłam delikatnie wpatrując się w blondyna, który uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem. Musiałam zignorować uczucie niepokoju towarzyszące z każdym gestem.
-W takim razie ruszajmy – powiedział nauczyciel i bez żadnych sprzeciwów ruszyliśmy w swoją drogę, do Wioski Liścia, gdzie będziemy zdawać raport o wykonanej misji Najwyższej.

~Kimi-san~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz