Mangekyo Sharingan

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział Drugi





Uczucie, które trzymało się od obozowisko nasiliło się jeszcze bardziej, przez co nie czułam się najlepiej. Przyjaciele pytali się czy wszystko w porządku, ale musiałam ich okłamać. Nie było wyjścia, inaczej musiałabym mówić o nieznajomym, którego przypadkowo „spotkałam” nad rzeką. Jak na razie nie powinni nic wiedzieć na ten temat, że blisko nas był członek przestępczej organizacji, człowiek z księgi bingo.
Wszyscy, którzy znajdują się na jej liście są poszukiwani za zbrodnie jakich dokonali. Zawiera ona informacje o każdym zbiegłym ninja, który dopuścił się masakrycznych morderstw. Praktycznie każdy zalicza się do rangi S przez co tylko wyszkoleni shinobi mogę z nimi walczyć. Jednym z nich jest brat Sasuke – Uchiha Itachi – posiadający, przewyższające zdolności normalnego junina.
Nikt nie dorówna mu w sile, a przede wszystkim posiada wyższy poziom Sharingana. Spotkałam go raz, a dreszcze przechodziły tylko pod wpływem jego obecności. W tamtych chwilach czułam jakby świat miał się zawalić, a gdy spojrzę mu w oczy będzie po mnie.   
Od tyłu spojrzałam na drużynę, która zawsze była silna i zawzięcie bronili mojej osoby. Byłam zbyt delikatna i nikt mnie nie zrozumiał, nie miałam i nie będę posiadała takiej samej mocy. Nigdy ich nie dogonię.

Zawsze pozostanę z tyłu – pomyślałam wpatrując się w plecy przyjaciół.

Poczułam blisko ucha świst, a  przed sobą dostrzegłam kunai z notką wybuchową. Próbowałam uchwycić, ale wyślizgnął mi się z rąk przez co wbił się w pobliskie drzewo.  Głos ugrzązł mi w gardle przez co nie potrafiłam krzyknąć choćby najmniejszego słowa. Mogłam przypuszczać, że nie zdążę nawet go wyciągnąć by odrzucić, ale zawsze można próbować.
Chciałam do niego doskoczyć, ale zostałam uchwycona w silne ramiona i przyciągnięta w najciemniejsze miejsce by nie było mnie widać. Wierciłam się, aby wydostać się z silnych, męskich ramion. Moje uczucie jeszcze bardziej mnie niepokoiło. 
-Nie wierć się tak. – próbowałam się uwolnić, ale moje poczynania spełzły na niczym. Zawiał ciepły wiatr bawiąc się długimi ciemnymi włosami, które delikatnie okalały twarz mężczyzny. Strach przejął nade mną kontrolę nie mogąc zrobić najmniejszego ruchu.
 Przed sobą zobaczyłam zbiegłego shinobi z Konoha – Itachiego Uchiha – gdy spojrzał na mnie dostrzegłam czerwień oczu, która jeszcze bardziej mnie sparaliżowała. W tamtym momencie przy rzece to były właśnie jego oczy, wpatrywał się we mnie pogłębiając mnie w swoich oczach. Jego szatański uśmiech pojawił się w tamtym momencie – tak jak w tym – na ustach. Odgarnął wolno z połowy twarzy długą grzywkę wpatrując się we mnie, lecz jego spojrzenie przeszło w bok.
-Jeszcze nie zauważyli  twojej nieobecności, aż tak jesteś im nie potrzebna – powiedział oprawca trzymający mnie w silniejszym uścisku niż na początku. Do moich uszu doszedł jego cichy szyderczy śmiech.
Miał rację jestem im nie potrzebna, w końcu jestem słaba we wszystkim co robię. Techniki, które potrafię są medyczne, siłę posiadam, ale czerpie wiele chakry z mojego ciała co coraz częściej mnie wykańcza. 
-Zaraz zobaczą. – powiedział kruczowłosy mężczyzna. Muszę się stąd wydostać, lecz ich jest dwóch, a ja jedna. W dodatku nie mam szans z zbiegłymi shinobi, prawda? Jak to kiedyś mówił Sasuke, jestem nic nie wartą, irytującą małą dziewczynką. Chciałabym mu kiedyś pokazać jaka mogłabym być silna, ale nigdy by w to nie uwierzył.
Zacisnęłam dłonie próbując wymyśleć drogę ucieczki z przyszykowanego „piekła”. Uderzyłam mężczyznę w stopę, skulił się i z całej siły uderzyłam głową w nos. Uwolniłam się z objęć i ruszyłam do swojej drużyny, aby powiedzieć im o dwóch członkach przestępczej organizacji.
-Suka złamała mi nos. – powiedział zdenerwowany. Odwróciłam głowę przez ramię i wpadłam na coś twardego. Zostałam obrócona  przez co nie zauważyłam mężczyzny, który trzymał moje ciało w mocnym uścisku, ale wiedziałam kim jest owa osoba. Przez ciałe przeszedł jeszcze większy strach czyniąc mnie sparaliżowaną na każdy ruch.
Towarzysz bruneta stanął przede mną z wściekłością. Promienie słoneczne odsłoniły jego  twarz koloru niebieskiego, i trzy kreski oskrzelowe po każdej stronie policzka. Podszedł bliżej przez co dostrzegłam sterczące granatowe włosy z przekreśloną opaską Wioski Ukrytej we Mgle.  Po jego twarzy spływała krew z mojego powodu brudząc usta, brodę a przy okazji tułów, gdzie mieścił się pas podtrzymujący jego wielki miecz.
Podszedł do mnie zamachując się  uderzając w brzuch. Trzymał nadal zaciśniętą pięść  wpatrując się we mnie z satysfakcją. Ciurkiem z koniuszka ust spłynęła czerwona jucha kapiąc na bladoniebieską skórę.

Czy aż taka jestem słaba? – zapytałam siebie wpatrując się w kapiącą krew.

-Co robimy? Oni nadal nic nie zauważyli. – powiedział – Czy są aż tak ślepi, że zniknęła im towarzyszka? – wziął rękę z brzucha przez co poczułam lekki ból, a usta wygięły się w grymasie.
-Idź im uświadom, że ich dziewczynka zniknęła. Potrzebujemy tylko Kyuubiego, więc jak będzie po wszystkim bierzesz go. – uśmiechnął się pokazując szpiczaste zęby. Nie czułam się zbyt dobrze przy mordercy własnego klanu, na którego napierałam plecami. Jego ciepły oddech wyczułam blisko ucha, przez co przeszedł mnie niezbyt przyjemny dreszcz.
-Bądź grzeczną dziewczynką, Sakura. – powiedział cicho – Nic ci nie zrobię, tylko nam trochę pomożesz. – zacisnęłam dłonie. Musiałam uwolnić się z jego objęć, ale ten sam chwyt nie podziała. Próbowałam sięgnąć kunai, który miałam zawiązany na udzie.
Jego ręka uchwyciła moją przez co znów zdrętwiałam. Usłyszałam jak śmieje się cicho z irytacją.
-Nie ładnie. A mówiłem, że nie zrobię ci krzywdy. – mówił zimno do mojego ucha. - Teraz muszę ukarać cię za nieposłuszeństwo. – uchwycił kunai, którym pobawił się przez chwilę. Chciałam się wyrwać, ale to spełzło na niczym, trzymał zbyt mocno. Zamachnął się i przebił moją dłoń z udem przez co prawie krzyknęłam gdyby nie jego ręka zakrywająca usta.
Słyszałam walkę przyjaciół, gdy brunet uderzył mną o drzewo zaciskując swoją dłoń na szyi w coraz bardziej mocniejszym uścisku. Próbowałam go odepchnąć, ale nie mogłam. Wyrwałam drugą rękę z kunai’a i uchwyciłam dwiema czując  w jednej z dłoni przeszywający ból. Dusiłam się i on dobrze o tym wiedział. Siły zaczęły mnie coraz bardziej opuszczać, w ostatnim momencie puścił przez co zaczęłam czerpać zachłannie powietrza.  
W momencie kiedy mnie puścił spadałam na jedną z gałęzi, lecz stanęłam na nogach  jęcząc z bólu. Upadłam pod drzewo patrząc w górę, gdzie stali dwóch bracia mierząc siebie szkarłatnym spojrzeniem.
-Sasuke.. – powiedział do młodego. – Ile to czasu minęło od ostatniego spotkania? Ale wybacz, to nie ten czas kiedy się zmierzymy. Poczekaj jeszcze trochę. – patrzał na niego i zaatakował go, lecz znalazł się przy mnie  wpatrując w brata, lecz przeniósł na mnie spojrzenie.  Wyciągnął do mnie rękę, lecz  jego ciało zostało przebite na wylot przez miecz.
Zmienił się w czarne pióra.
-Sakura, czy wszystko w porządku? - zapytał Sasuke, lecz odwrócił się i zablokował atak.
-Wybacz braciszku, ale twoja przyjaciółeczka jest nam potrzebna, i nie oddam jej. A może przyjdziecie po nią skoro tak bardzo jest wam potrzebna? – ruszył na brata. Przymknęłam powieki zaciskując dłoń na  ranie zrobioną przez bruneta.  Poczułam mocne szarpnięcie przez co wstałam.
Mocny ból w okolicy karku powodował zamglenia krajobrazu, a przede wszystkim Sasuke, który został dźgnięty mieczem w okolicę piersi. Silne ręce uchwyciły mnie i przerzuciły przez ramię. Dostrzegłam Sasuke z wyciągniętą ręką, gdy zniknęli mi z widoku, a sama straciłam przytomność widząc ciemność wokół siebie.







Pod plecami czułam przyjemną miękkość, która sprawiała dziwne uczucie przyjemności.  Uniosłam jedną powiekę, do której dołączyła druga. Chciałam poruszyć rękami, ale do uszu doszedł trzask łańcucha od kajdanek. Szarpałam, ale to było na nic. Doszło do mnie, gdzie mogę się znajdować i z kim. Nie ważne jakie miejsce, najbardziej przerażał mnie człowiek, z którym się znajdowałam w pomieszczeniu.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w  którym nikogo nie było. Wszystko było zwykłe, tak jak w normalnym pokoju, ale gdy spojrzałam w kąt pomieszczenia dostrzegłam czerwone tęczówki. Odepchnął się od ściany podchodząc do mnie. Chciałam wyrwać dłonie, ale to było na nic, w  dodatku prawą dłoń przeszywał ból.
-W końcu się obudziłaś. Nie radzę się szarpać, to nic ci nie da. I tak cię nie wypuszczę choćbyś mnie prosiła. – wyciągnął do mnie dłoń, lecz przymknęłam powieki by na to nie patrzeć.
-Czego ch-chesz? – zapytałam jego ze strachem. Jego twarz wyglądała na zadowoloną. Zbliżył się do mnie  przybliżając się jeszcze bliżej przez co bałam się go jeszcze bardziej, a ciało nie chciało reagować na moje ruchy. Mięśnia zastygły przez jego osobę.
-Uwielbiam to. – wyszeptał do mojego ucha – Twój strach jest taki pociągający.  Nie  chodzi o ciebie, tylko o Kyuubiego. Przyjdzie po ciebie z moim bratem, w końcu jesteście w jednej drużynie. Dla przyjaciół będą walczyć do ostatniej kropli krwi. Dobrze wiedzą, że mogę cię zabić, gdy będę chciał, dlatego będą się śpieszyć.
-Skoro tak bardzo chcesz mnie zabić, to czemu… - jego palec znalazł się na ustach.
-Jesteś mi potrzebna, jak na razie. -  powiedział wstając by usiąść na jednym z foteli. Zapalił lampkę, która oddawała nikłą poświatę na tajemniczą twarz bruneta. Nie chciałam więcej z nim zamienić słowa, ani wpatrywać w niego. Czy miałam inne wyjście? Oczywiście, że nie, byłam w tym samym pomieszczeniu, więc jaki miałam wybór?
Po pewnym czasie usłyszałam jak się podnosi i wychodzi zamykając drzwi na klucz, lecz wyczułam jego chakre, która wzmacniała drewniane wyjście. Czyżby myślał, że mogę uciec? Raczej nie ma na to szans choć można próbować wiele razy. Szarpałam kajdany by się uwolnić, ale tylko poraniłam przeguby, z których zaczęła spływać ciurkiem krew w stronę piersi.

Super. Jeszcze tego brakowało bym w tych miejscach miała rany – pomyślałam patrząc przed siebie.

Szamotałam się, ale nie mogłam nic zrobić, tylko raniłam swoje ciało jeszcze bardziej. Poddałam się po nieustannych szamotaninach z grubymi łańcuchami, lecz pragnęłam stąd jak najszybciej uciec. Zgięłam lekko nogi, które też były uwięzione w łańcuchach, gdyż wyczułam opór ruchu. 

Naruto, pośpiesz się – pomyślałam, gdy po policzkach spłynęły słone łzy.

Do pomieszczenia wszedł brunet, który usiadł na swoim miejscu jedząc  posiłek. Odwróciłam głowę w bok nie chcąc by zauważył śladów po łzach, choć na pewno ujrzał, co go usatysfakcjonowało. Jest zbyt bystry, a wszyscy na pewno boją się jego przez kekkei-genkkai.  Siedział długo czekając, ale znów gdzieś wyszedł zostawiając mnie samą.
Westchnęłam.

A co jeśli oni go nie znajdą? Czy naprawdę zginę z jego brudnych rąk? Nie chcę, mam jeszcze tyle do zrobienia! – pomyślałam.

Zacisnęłam lewą dłoń, bo prawa nie była do tego czynu zdolna.  Ciągnęłam mocno z bezradności nie zważając jak bardzo ranię swoje ciało. Wpatrywałam się w ciemny kąt chcąc by to był zwykły, zły sen. Drzwi otworzyły się z hukiem, a mężczyzną stojący parę metrów ode mnie był całkiem kto inny.
-Kim jesteś? – zapytał nieznajomy ninja
-Jestem Haruno Sakura, z wioski liścia, czy uratu… - nie dokończyłam widząc jak znalazłam się w całkiem innym świecie, tak jak pozostali. Wszędzie panowała ciemność, nic nie mogłam dostrzec oprócz ludzi, którzy padali na ziemię jeden po drugim, a krew tryskała na wszystkie strony. Patrzałam przed siebie widząc kolejnego mężczyznę z dziurą w sercu.
Usłyszałam ciche kroki wydobywające się spod butów nieznajomej osoby. W futrynie drzwi dostrzegłam mężczyznę z długimi włosami związanymi w kitkę poplamionego od nadmiaru krwi. Spojrzał na swoją dłoń uśmiechając się lekko z coraz większą satysfakcją. Z opuszków palców ciekł szkarłat rozbijając się echem po kałuży uporczywej krwi. Swoim językiem przejechał po wierzchu dłoni wpatrując się we mnie.
Strach ponownie przejął kontrolę nad moim ciałem, a oczy z pewnością to wyrażały wypełniając się łzami.
-Cóż, twoi przyjaciele nie zjawili się na czas. Co by tu z tobą zrobić? – zapytał podchodząc w moją stronę. Za każdym krokiem spod jego stóp wydobywał się dźwięk deptania tafli krwi.  Znalazł się przede mną dotykając  policzka przez co wyczułam ciepłą ciecz spływającą po policzku do dekoltu, tak samo szła jego ręka. 
Zniżył się rozkuwając mnie, ale nie mogłam się ruszyć tylko dlatego, że znajdowałam się w jego świcie. Byłam pod jego wolą, mógł zrobić co chciał. Popchnął mnie delikatnie.

Czy teraz zginę? – pomyślałam.

Zdążyłam zauważyć, że odpiął guzik i rozporek spodni. Drgnęłam chcąc się z tego świata wydostać. Dlaczego muszę tak cierpieć? Nie mogę się ruszyć, to on panuje nad moim ciałem jak chce.
-Oddam ci coś dzięki czemu będziesz zadowolona, a także w przyszłości mi podziękujesz. - Odwróciłam głowę w bok, aby na nic nie patrzeć. Nie chciałam by to się stało, ale nie mam nic do gadania.  Moje ciało wykonuje małe ruchy, nigdy nie zdołam go uderzyć.
Znalazł się nade mną, czując jak rozbiera dolną część garderoby milcząc przez dłuższą chwilę. Wilgotne wargi poczułam na wewnętrznej części uda przez co dostałam nagłych dreszczy. Czułam każdy drobny dotyk, gdy rozbierał mnie z wszystkich niepotrzebnych rzeczy. Nie chciałam na niego patrzeć, a  on się tym zbyt bardzo nie przejmował.
Przymknęłam powieki wyczuwając coraz częstsze pocałunki na ciele przez mordercę. Teraz wiedziałam, że moje nic nie robienie będzie dla niego satysfakcją, ale nie chciałam by ktoś mi zrobił taką krzywdę. Zostanie mi to do końca życia i nie zapomnę ani jednego dnia, co zrobił mi brat Sasuke.
Po policzkach spłynęły słone łzy, czując bolesny dotyk na ciele. Brat Sasuke gwałcił mnie i nie przestawał, przez to wszystko nie miałam siły już o niczym myśleć, nawet co działo się w tym momencie z moim – już - bezwartościowym ciałem.


~Kimi-san~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz