Uczucie,
które trzymało się od obozowisko nasiliło się jeszcze bardziej, przez co nie
czułam się najlepiej. Przyjaciele pytali się czy wszystko w porządku, ale
musiałam ich okłamać. Nie było wyjścia, inaczej musiałabym mówić o nieznajomym,
którego przypadkowo „spotkałam” nad rzeką. Jak na razie nie powinni nic
wiedzieć na ten temat, że blisko nas był członek przestępczej organizacji,
człowiek z księgi bingo.
Wszyscy,
którzy znajdują się na jej liście są poszukiwani za zbrodnie jakich dokonali. Zawiera
ona informacje o każdym zbiegłym ninja, który dopuścił się masakrycznych morderstw.
Praktycznie każdy zalicza się do rangi S przez co tylko wyszkoleni shinobi mogę
z nimi walczyć. Jednym z nich jest brat Sasuke – Uchiha Itachi – posiadający, przewyższające
zdolności normalnego junina.
Nikt
nie dorówna mu w sile, a przede wszystkim posiada wyższy poziom Sharingana.
Spotkałam go raz, a dreszcze przechodziły tylko pod wpływem jego obecności. W
tamtych chwilach czułam jakby świat miał się zawalić, a gdy spojrzę mu w oczy
będzie po mnie.
Od
tyłu spojrzałam na drużynę, która zawsze była silna i zawzięcie bronili mojej
osoby. Byłam zbyt delikatna i nikt mnie nie zrozumiał, nie miałam i nie będę
posiadała takiej samej mocy. Nigdy ich nie dogonię.
Zawsze pozostanę z tyłu
– pomyślałam wpatrując się w plecy przyjaciół.
Poczułam
blisko ucha świst, a przed sobą
dostrzegłam kunai z notką wybuchową. Próbowałam uchwycić, ale wyślizgnął mi się
z rąk przez co wbił się w pobliskie drzewo.
Głos ugrzązł mi w gardle przez co nie potrafiłam krzyknąć choćby
najmniejszego słowa. Mogłam przypuszczać, że nie zdążę nawet go wyciągnąć by
odrzucić, ale zawsze można próbować.
Chciałam
do niego doskoczyć, ale zostałam uchwycona w silne ramiona i przyciągnięta w
najciemniejsze miejsce by nie było mnie widać. Wierciłam się, aby wydostać się
z silnych, męskich ramion. Moje uczucie jeszcze bardziej mnie niepokoiło.
-Nie
wierć się tak. – próbowałam się uwolnić, ale moje poczynania spełzły na niczym.
Zawiał ciepły wiatr bawiąc się długimi ciemnymi włosami, które delikatnie
okalały twarz mężczyzny. Strach przejął nade mną kontrolę nie mogąc zrobić
najmniejszego ruchu.
Przed sobą zobaczyłam zbiegłego shinobi z
Konoha – Itachiego Uchiha – gdy spojrzał na mnie dostrzegłam czerwień oczu,
która jeszcze bardziej mnie sparaliżowała. W tamtym momencie przy rzece to były
właśnie jego oczy, wpatrywał się we mnie pogłębiając mnie w swoich oczach. Jego
szatański uśmiech pojawił się w tamtym momencie – tak jak w tym – na ustach.
Odgarnął wolno z połowy twarzy długą grzywkę wpatrując się we mnie, lecz jego
spojrzenie przeszło w bok.
-Jeszcze
nie zauważyli twojej nieobecności, aż tak
jesteś im nie potrzebna – powiedział oprawca trzymający mnie w silniejszym
uścisku niż na początku. Do moich uszu doszedł jego cichy szyderczy śmiech.
Miał
rację jestem im nie potrzebna, w końcu jestem słaba we wszystkim co robię.
Techniki, które potrafię są medyczne, siłę posiadam, ale czerpie wiele chakry z
mojego ciała co coraz częściej mnie wykańcza.
-Zaraz
zobaczą. – powiedział kruczowłosy mężczyzna. Muszę się stąd wydostać, lecz ich
jest dwóch, a ja jedna. W dodatku nie mam szans z zbiegłymi shinobi, prawda?
Jak to kiedyś mówił Sasuke, jestem nic nie wartą, irytującą małą dziewczynką.
Chciałabym mu kiedyś pokazać jaka mogłabym być silna, ale nigdy by w to nie
uwierzył.
Zacisnęłam
dłonie próbując wymyśleć drogę ucieczki z przyszykowanego „piekła”. Uderzyłam
mężczyznę w stopę, skulił się i z całej siły uderzyłam głową w nos. Uwolniłam
się z objęć i ruszyłam do swojej drużyny, aby powiedzieć im o dwóch członkach
przestępczej organizacji.
-Suka
złamała mi nos. – powiedział zdenerwowany. Odwróciłam głowę przez ramię i
wpadłam na coś twardego. Zostałam obrócona
przez co nie zauważyłam mężczyzny, który trzymał moje ciało w mocnym
uścisku, ale wiedziałam kim jest owa osoba. Przez ciałe przeszedł jeszcze
większy strach czyniąc mnie sparaliżowaną na każdy ruch.
Towarzysz
bruneta stanął przede mną z wściekłością. Promienie słoneczne odsłoniły
jego twarz koloru niebieskiego, i trzy
kreski oskrzelowe po każdej stronie policzka. Podszedł bliżej przez co
dostrzegłam sterczące granatowe włosy z przekreśloną opaską Wioski Ukrytej we
Mgle. Po jego twarzy spływała krew z
mojego powodu brudząc usta, brodę a przy okazji tułów, gdzie mieścił się pas
podtrzymujący jego wielki miecz.
Podszedł
do mnie zamachując się uderzając w brzuch.
Trzymał nadal zaciśniętą pięść wpatrując
się we mnie z satysfakcją. Ciurkiem z koniuszka ust spłynęła czerwona jucha
kapiąc na bladoniebieską skórę.
Czy aż taka jestem słaba?
– zapytałam siebie wpatrując się w kapiącą krew.
-Co
robimy? Oni nadal nic nie zauważyli. – powiedział – Czy są aż tak ślepi, że
zniknęła im towarzyszka? – wziął rękę z brzucha przez co poczułam lekki ból, a
usta wygięły się w grymasie.
-Idź
im uświadom, że ich dziewczynka zniknęła. Potrzebujemy tylko Kyuubiego, więc
jak będzie po wszystkim bierzesz go. – uśmiechnął się pokazując szpiczaste
zęby. Nie czułam się zbyt dobrze przy mordercy własnego klanu, na którego
napierałam plecami. Jego ciepły oddech wyczułam blisko ucha, przez co przeszedł
mnie niezbyt przyjemny dreszcz.
-Bądź
grzeczną dziewczynką, Sakura. – powiedział cicho – Nic ci nie zrobię, tylko nam
trochę pomożesz. – zacisnęłam dłonie. Musiałam uwolnić się z jego objęć, ale
ten sam chwyt nie podziała. Próbowałam sięgnąć kunai, który miałam zawiązany na
udzie.
Jego
ręka uchwyciła moją przez co znów zdrętwiałam. Usłyszałam jak śmieje się cicho
z irytacją.
-Nie
ładnie. A mówiłem, że nie zrobię ci krzywdy. – mówił zimno do mojego ucha. -
Teraz muszę ukarać cię za nieposłuszeństwo. – uchwycił kunai, którym pobawił
się przez chwilę. Chciałam się wyrwać, ale to spełzło na niczym, trzymał zbyt
mocno. Zamachnął się i przebił moją dłoń z udem przez co prawie krzyknęłam
gdyby nie jego ręka zakrywająca usta.
Słyszałam
walkę przyjaciół, gdy brunet uderzył mną o drzewo zaciskując swoją dłoń na szyi
w coraz bardziej mocniejszym uścisku. Próbowałam go odepchnąć, ale nie mogłam.
Wyrwałam drugą rękę z kunai’a i uchwyciłam dwiema czując w jednej z dłoni przeszywający ból. Dusiłam
się i on dobrze o tym wiedział. Siły zaczęły mnie coraz bardziej opuszczać, w
ostatnim momencie puścił przez co zaczęłam czerpać zachłannie powietrza.
W
momencie kiedy mnie puścił spadałam na jedną z gałęzi, lecz stanęłam na
nogach jęcząc z bólu. Upadłam pod drzewo
patrząc w górę, gdzie stali dwóch bracia mierząc siebie szkarłatnym
spojrzeniem.
-Sasuke..
– powiedział do młodego. – Ile to czasu minęło od ostatniego spotkania? Ale
wybacz, to nie ten czas kiedy się zmierzymy. Poczekaj jeszcze trochę. – patrzał
na niego i zaatakował go, lecz znalazł się przy mnie wpatrując w brata, lecz przeniósł na mnie spojrzenie. Wyciągnął do mnie rękę, lecz jego ciało zostało przebite na wylot przez
miecz.
Zmienił
się w czarne pióra.
-Sakura,
czy wszystko w porządku? - zapytał Sasuke, lecz odwrócił się i zablokował atak.
-Wybacz
braciszku, ale twoja przyjaciółeczka jest nam potrzebna, i nie oddam jej. A
może przyjdziecie po nią skoro tak bardzo jest wam potrzebna? – ruszył na
brata. Przymknęłam powieki zaciskując dłoń na
ranie zrobioną przez bruneta.
Poczułam mocne szarpnięcie przez co wstałam.
Mocny
ból w okolicy karku powodował zamglenia krajobrazu, a przede wszystkim Sasuke,
który został dźgnięty mieczem w okolicę piersi. Silne ręce uchwyciły mnie i
przerzuciły przez ramię. Dostrzegłam Sasuke z wyciągniętą ręką, gdy zniknęli mi
z widoku, a sama straciłam przytomność widząc ciemność wokół siebie.
Pod
plecami czułam przyjemną miękkość, która sprawiała dziwne uczucie
przyjemności. Uniosłam jedną powiekę, do
której dołączyła druga. Chciałam poruszyć rękami, ale do uszu doszedł trzask
łańcucha od kajdanek. Szarpałam, ale to było na nic. Doszło do mnie, gdzie mogę
się znajdować i z kim. Nie ważne jakie miejsce, najbardziej przerażał mnie
człowiek, z którym się znajdowałam w pomieszczeniu.
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu, w którym nikogo
nie było. Wszystko było zwykłe, tak jak w normalnym pokoju, ale gdy spojrzałam
w kąt pomieszczenia dostrzegłam czerwone tęczówki. Odepchnął się od ściany
podchodząc do mnie. Chciałam wyrwać dłonie, ale to było na nic, w dodatku prawą dłoń przeszywał ból.
-W
końcu się obudziłaś. Nie radzę się szarpać, to nic ci nie da. I tak cię nie
wypuszczę choćbyś mnie prosiła. – wyciągnął do mnie dłoń, lecz przymknęłam
powieki by na to nie patrzeć.
-Czego
ch-chesz? – zapytałam jego ze strachem. Jego twarz wyglądała na zadowoloną.
Zbliżył się do mnie przybliżając się
jeszcze bliżej przez co bałam się go jeszcze bardziej, a ciało nie chciało
reagować na moje ruchy. Mięśnia zastygły przez jego osobę.
-Uwielbiam
to. – wyszeptał do mojego ucha – Twój strach jest taki pociągający. Nie
chodzi o ciebie, tylko o Kyuubiego. Przyjdzie po ciebie z moim bratem, w
końcu jesteście w jednej drużynie. Dla przyjaciół będą walczyć do ostatniej
kropli krwi. Dobrze wiedzą, że mogę cię zabić, gdy będę chciał, dlatego będą
się śpieszyć.
-Skoro
tak bardzo chcesz mnie zabić, to czemu… - jego palec znalazł się na ustach.
-Jesteś
mi potrzebna, jak na razie. - powiedział
wstając by usiąść na jednym z foteli. Zapalił lampkę, która oddawała nikłą poświatę
na tajemniczą twarz bruneta. Nie chciałam więcej z nim zamienić słowa, ani
wpatrywać w niego. Czy miałam inne wyjście? Oczywiście, że nie, byłam w tym
samym pomieszczeniu, więc jaki miałam wybór?
Po
pewnym czasie usłyszałam jak się podnosi i wychodzi zamykając drzwi na klucz,
lecz wyczułam jego chakre, która wzmacniała drewniane wyjście. Czyżby myślał,
że mogę uciec? Raczej nie ma na to szans choć można próbować wiele razy.
Szarpałam kajdany by się uwolnić, ale tylko poraniłam przeguby, z których zaczęła
spływać ciurkiem krew w stronę piersi.
Super. Jeszcze tego brakowało
bym w tych miejscach miała rany – pomyślałam
patrząc przed siebie.
Szamotałam
się, ale nie mogłam nic zrobić, tylko raniłam swoje ciało jeszcze bardziej.
Poddałam się po nieustannych szamotaninach z grubymi łańcuchami, lecz pragnęłam
stąd jak najszybciej uciec. Zgięłam lekko nogi, które też były uwięzione w
łańcuchach, gdyż wyczułam opór ruchu.
Naruto, pośpiesz się
– pomyślałam, gdy po policzkach spłynęły słone łzy.
Do
pomieszczenia wszedł brunet, który usiadł na swoim miejscu jedząc posiłek. Odwróciłam głowę w bok nie chcąc by
zauważył śladów po łzach, choć na pewno ujrzał, co go usatysfakcjonowało. Jest
zbyt bystry, a wszyscy na pewno boją się jego przez kekkei-genkkai. Siedział długo czekając, ale znów gdzieś
wyszedł zostawiając mnie samą.
Westchnęłam.
A co jeśli oni go nie znajdą?
Czy naprawdę zginę z jego brudnych rąk? Nie chcę, mam jeszcze tyle do
zrobienia! – pomyślałam.
Zacisnęłam
lewą dłoń, bo prawa nie była do tego czynu zdolna. Ciągnęłam mocno z bezradności nie zważając
jak bardzo ranię swoje ciało. Wpatrywałam się w ciemny kąt chcąc by to był
zwykły, zły sen. Drzwi otworzyły się z hukiem, a mężczyzną stojący parę metrów
ode mnie był całkiem kto inny.
-Kim
jesteś? – zapytał nieznajomy ninja
-Jestem
Haruno Sakura, z wioski liścia, czy uratu… - nie dokończyłam widząc jak
znalazłam się w całkiem innym świecie, tak jak pozostali. Wszędzie panowała
ciemność, nic nie mogłam dostrzec oprócz ludzi, którzy padali na ziemię jeden
po drugim, a krew tryskała na wszystkie strony. Patrzałam przed siebie widząc
kolejnego mężczyznę z dziurą w sercu.
Usłyszałam
ciche kroki wydobywające się spod butów nieznajomej osoby. W futrynie drzwi
dostrzegłam mężczyznę z długimi włosami związanymi w kitkę poplamionego od
nadmiaru krwi. Spojrzał na swoją dłoń uśmiechając się lekko z coraz większą satysfakcją.
Z opuszków palców ciekł szkarłat rozbijając się echem po kałuży uporczywej
krwi. Swoim językiem przejechał po wierzchu dłoni wpatrując się we mnie.
Strach
ponownie przejął kontrolę nad moim ciałem, a oczy z pewnością to wyrażały
wypełniając się łzami.
-Cóż,
twoi przyjaciele nie zjawili się na czas. Co by tu z tobą zrobić? – zapytał
podchodząc w moją stronę. Za każdym krokiem spod jego stóp wydobywał się dźwięk
deptania tafli krwi. Znalazł się przede
mną dotykając policzka przez co wyczułam
ciepłą ciecz spływającą po policzku do dekoltu, tak samo szła jego ręka.
Zniżył
się rozkuwając mnie, ale nie mogłam się ruszyć tylko dlatego, że znajdowałam
się w jego świcie. Byłam pod jego wolą, mógł zrobić co chciał. Popchnął mnie
delikatnie.
Czy teraz zginę?
– pomyślałam.
Zdążyłam
zauważyć, że odpiął guzik i rozporek spodni. Drgnęłam chcąc się z tego świata
wydostać. Dlaczego muszę tak cierpieć? Nie mogę się ruszyć, to on panuje nad
moim ciałem jak chce.
-Oddam
ci coś dzięki czemu będziesz zadowolona, a także w przyszłości mi podziękujesz.
- Odwróciłam głowę w bok, aby na nic nie patrzeć. Nie chciałam by to się stało,
ale nie mam nic do gadania. Moje ciało
wykonuje małe ruchy, nigdy nie zdołam go uderzyć.
Znalazł
się nade mną, czując jak rozbiera dolną część garderoby milcząc przez dłuższą
chwilę. Wilgotne wargi poczułam na wewnętrznej części uda przez co dostałam
nagłych dreszczy. Czułam każdy drobny dotyk, gdy rozbierał mnie z wszystkich
niepotrzebnych rzeczy. Nie chciałam na niego patrzeć, a on się tym zbyt bardzo nie przejmował.
Przymknęłam
powieki wyczuwając coraz częstsze pocałunki na ciele przez mordercę. Teraz
wiedziałam, że moje nic nie robienie będzie dla niego satysfakcją, ale nie
chciałam by ktoś mi zrobił taką krzywdę. Zostanie mi to do końca życia i nie
zapomnę ani jednego dnia, co zrobił mi brat Sasuke.
Po
policzkach spłynęły słone łzy, czując bolesny dotyk na ciele. Brat Sasuke
gwałcił mnie i nie przestawał, przez to wszystko nie miałam siły już o niczym
myśleć, nawet co działo się w tym momencie z moim – już - bezwartościowym
ciałem.
~Kimi-san~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz